Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
sprzeciwu.
Mężczyznazawahałsię,aleostateczniewykonał
polecenie.Zatrzymałsięprzypomoście,poczympodał
Joanniewiosło,bygoprzyciągnęła.
–Cozpanazajeden?–powitałago.
–Azpani?
–JoannaChyłka,kancelariaŻelazny&McVay.
WWarszawietakadeklaracjarobiłaswoje.Tutaj
prawniczkarówniedobrzemogłapowiedzieć,żejest
pracownikiemMcDonalda.
–Iczegopaniodemniechce?
–Zapytać,dlaczegopanpływapojeziorze,skorowidać
jaknadłoni,żewciążtrwajątuposzukiwania?
Mężczyznachrapliwienabrałtchu.
–Niktniezabronił–powiedział.
Adwokatprzytrzymałaprzezchwilęjegowzrok,
apotempodałamurękę.Wygramoliłsięzłódki
ipodziękowałruchemgłowy.Potemusiadłnapomoście.
Zdziwiłoją,żetakchętniesięprzysiadł,alenieodezwała
sięsłowem.Możerzadkokiedymiałokazjędorozmowy.
–Jeziorojestzamknięte–zaznaczyła,siadającobok.
–Tojeststaw.
–Jedengrzyb.Niemożnapływać.
–Pytałemipozwolili–zaoponowałstarzec.–Tęczęść
dnajużprzeczesali.
Joannaprzezmomentmilczała,starającsięzignorować
rybnyzapach,jakidobywałsięzubraniamężczyzny.
Zordonbyłbywniebie,uwielbiałłososieiwszelkieinne
pływającebarachło.
–Mimowszystkoprzeszkadzapanwposzukiwaniach
–odezwałasiępochwili.
–Itakjejtunieznajdą.
Obróciłasiędoniego.
–Dlaczegonie?–spytała.
Starzecpotarłkilkudniowąsiwąszczecinę,poczym
sięgnąłdokieszenikraciastejkoszuli.Wyjąłpaczkę
viceroyówizapaliłjednego.Śmierdziałyokrutnie,amimo
toChyłkapoczuła,jaksercezabiłojejszybciej.
–Tegodzieckaniemawwodzie–odezwałsięwioślarz.