Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
jakimśtamkolorem,słowa?
–Słowaprzeczytałamiwłaśniepłonąwmoimumyśle.Tego
pożarujużnieugaszę.
–Aha.–Kirapopatrzyłanalady,jaknarzeczywiściezdrowo
szurniętą.Alesiępodrapałateżpoczyrakunaszyi,wspominając,
żeBrunookreśliłją,jakoniegłupią.
Cośjejtuniepasowało.Zgrzytałozesobą,jakjejkrzywe
zębypodczasmielenianimiowsianejśruty.
Pomyślała,żeostrożnościnigdyzawiele,postanowiła
uważać.Gdynagleusłyszała:
–Doduchówprzeszłościwłaśniedołączyłydwanowe.Matka
inienarodzonedziecko.–Słyszącto,najemniczkaztrudem
przełknęłaflegmę.–Teduchystojązatobąiwyciągająkutobie
ręce–powiedziawszyto,Nevariawyrzuciławprzestrzeń
spopielonepłatki.Spadałykubłotnistejzieminiczymspalony
śnieg.–Czasamilepiejniewiedziećzawiele.Czasamilepiejnie
widziećprawienic.–Zczarnegowelonuzsunęłasobienatwarz
równieciemnąwoalkę.
–Omatko…kurwo–jęknęłatylkoKira.Nieśmiałaspojrzeć
zasiebie.Natocoś,comiałotuzaniąprzydreptać.Zatoraptem
nabraławielkiejochotynapiwo,nawyżłopaniewpośpiechu
przynajmniejwiadraposłodzonegomiodempiwska.Takdla
przytępieniazmysłów.–Pani…wybaczy.–Chciałasięoddalić.
AleNevaria,jaknarzuconyminaniąkajdanami,czyzaklęciem,
swymszorstkimgłosemjązatrzymała:
–Poczekaj–rzekła.
–To…toczekam.–Postaćztoporkiemzapasem,jakbysię
chciałojejszczać,nieswojoprzebierałaznoginanogę.Nie
chciałosięjejszczać,alebyłojejnaglenieswojo.Nieswojo,jak
wchujstotysięcytoporów.
–Kimjesteś?