Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
poddrzewem.
Dąbszumiałpoważnie,rozpościerająckonarynad
wzgórzemstępowym.Aczasem,gdywiatrpowiałsilniej,
zdrogi,którąpodążaliTatarzy,dobiegałstłumionyskrzyp
tysięcywozów.Kobietaprzeżegnałasiępobożnieichwilę
modliłażarliwie.Głosjej,zpoczątkuspokojny,przechodził
wjękrozpaczy,wreszciezpiersinieszczęsnejtułaczki
wyrwałsiękrzykchrapliwyigłowazwisłabezwładnie.
Straciłaprzytomność.
Chłopiecprzytuliłsiędoniejlękliwie,szlochająccicho.
Wtemrękajegonatrafiłanacoślepkiego,akiedy
podniósłdłońkuoczom,ujrzał,żecałajestumazana
wekrwi.Wtedyzrozumiałdopiero,żematkajestciężko
raniona.Wbokujejbyłaokrutnarana,anaubraniukrew
zakrzepła.
Nastepiewstawałświt.Pogodne,ciemnogranatowe
niebo,usianemiliardamimigotliwychgwiazdek,hen
dalekozaczęłoprzybieraćpopielatąbarwę,apotem
zlekkasięrumienić,wkrótcezaścałyszmatnieba
nawschodziestałsięognistoróżowy,przemieniłsię
wszkarłat,żezdawałosię,tam,henwoddali,płonie
wszystko:ziemia,step,lasyiniebo.Nagleszkarłatten
zbladł,nieboprzybrałokolorczystegozłota,aspoza
widnokręguwytrysłypierwszepromieniesłońca.Step
zafalowałjakmorze,chwiałysięnapółzeschłetrawy
ioczerety[2],zaszemrałyobciążonejeszczeszkarłatnym
kwieciembodziaki,apodpodmuchemwiatruuniosłysię
znichmiliardybiałych,drobnychpiórekipłynęły
spokojnieponadtrawągdzieśwpustą,zalanąsłońcem
przestrzeń.Wtrawieodezwałysiędziwnepiskiigłosy
ptasie;wpobliżuchodziłostadodropi,nawzgórekobok
dębu,podktórymodpoczywalijeńcy,wybiegło
kilkanaściezwierzątekizaczęłoponimharcowaćbez
troski.
Wpowietrzuzaś,wysokowbłękitach,cośszumiało
potężnie,charkoczącprzeraźliwie,jakbytampomimo
pogodnegoniebaciągnęłagroźna,naładowanagromami
burza.Cośtamszło,cościągnęło,czegonarazieokonie