Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mogłodostrzec,idopieropoupływiekilkuchwilcała
północnaczęśćniebaokryłasięciemnąchmurą,szybko
pędzącąnapołudnie.Byłatoniezliczonamockruków,
wronikawek,którewrazzpierwszymipromieniami
słońcaciągnęłypowietrznymszlakiemzaTatarami.
Copewienczasodowejzgraidrapieżcówodłączałasię
jakaśgromadkaijakczarnachmurazwrzaskiem
iszumemskrzydełspadałanaszlak,którymprzeszli
Tatarzy,ujrzawszytamżerdlasiebie.Dołem,zrytym
kopytamiszlakiemimyszkującpoprzeztrawy,pomykały
inneczworonożne,krwiożerczeistoty,zgrajapłowych
wilkówdążącychzałatwymżerem.Miejscami,gdzie
leżałypojedynczelubgromadnetrupy,zgraja
zatrzymywałasięnachwilę,odganiaławcześniejprzybyłe
krukiirozpoczynałasięuczta.Rozlegałosięstraszliwe
kłapaniezębów,zgrzytitrzaskłamanychkości,
rozgrywałysięwalkiożer,słabszyustępowałsilniejszemu
ipochóddrapieżnychgrabarzyruszałdalej,anaszlaku
pozostawałytylkogrubsze,bielejącekości.
Wpewnejchwiliodgromadytakiej,walczącejzsobą
ożer,odłączyłosiępotężnewilczysko.Chwilęzaczęło
węszyćniepewniewpowietrzu,apotempowlokłosię
wstep,myszkującpomiędzytrawami,wprostkudębowi,
podktórymschronilisięzbiegowie.
Promieniesłońcazbudziłydożycianietylkostep
izwierzętananim,leczizemdlonązupływukrwikobietę,
leżącąpoddębem.Zaledwiezłotypromykpadłnajej
twarz,powiekizaczęłydrgaćipochwiliotworzyłaoczy,
któryminatychmiastpoczęłaszukaćchłopca.
Oczytebyłycudne,choćzamglonebezbrzeżnym
smutkiem,takjakimłodajeszcze,okształtnychrysach
twarz.Śmierćjużwyryłananiejswojepiętno,jednak
pięknabyłaiwgrozieśmierci.Szatynaniejinachłopcu
wskazywały,żenależelidoludzizamożnych.Widaćbyło,
żechwiletejkobietypoliczone.Wskazywałytowielka
rananaboku,obrzegachsinych,obrzękłych,słabość
oddechuitrupiabladośćrozlananatwarzy.
Cichym,ledwiedosłyszalnymgłosemszepnęła: