Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Parsknąłempodnosemiuniosłemoczykuniebu,dziękującwten
sposóbOpatrzności,żeniebyłemnigdytakskrzywdzonyprzezlos,
awzamiandostałemciałopieprzonegoAdonisa,niewkładającwjego
rzeźbęzbytwielkiegowysiłku.
Odwróciłemsięiposzedłemwzdłużkorytarzadoszatni.Wkrótce
potemzaczęlizbieraćsięmoikumple.
Dziśbyłdzieńprawdziwegotreningu,baczącnato,żerankiem
panienkirzadkosiępojawiały.Najlepsząporąnałowybyłwieczór.
Wtedyjakośchętniejwyskakiwałyzubrań.
Poszliśmyrozszalałązgrająnagłównąsalę,poczymrozpierzchliśmy
sięikażdyznaszająłinnestanowiskodoćwiczeń.
Cofnąłemsiędoszatni,ponieważniewziąłemręcznika,kiedy
uderzyłowemniecośmałegoimiękkiego.Najpierwpoczułemzapach
zielonegojabłka,takcholerniesłodki,żezapiekłomniewnozdrzach,
poczymusłyszałemkrzyk.Skrzek.Pisk.Trudnobyłookreślić.
–Uważaj,jakłazisz,wydmuszko!–ryknęłatamałakupkawstydu,
którąwidziałemwcześniejnabieżni.
Zachłysnąłemsięśmiechem,amoikumplezaczęlizbieraćsię
zamoimiplecami,przywiedzenipiskliwymkrzykiemchłopaka,który
namniewpadł.
–Pomyliłeśbudynki?Przedszkolejestdwieprzecznicestąd,
chłopczyku–odparłem,anamojątwarzwypełzłniecozłośliwy
uśmiech.
Niepastwiłemsięnigdynadsłabszymi,aletochuchrozwyczajnie
nadepnęłominaodcisk.Wydmuszka?Cotowogólezastwierdzenie?
Chłopakgwałtowniezdjąłsłuchawkizuszu,zsunąłkapturzgłowy,
apotemciemnąbejsbolówkę,pokazująckasztanowewłosyzjasnymi
refleksami,schowanymiczęściowopodszerokąbluzą.
–Jestemdziewczyną,debilu!–Domoichuszudobiegłjużmniej
piskliwy,abardziejrozwścieczonygłos.Kobiecygłos.
Wbijaławemniewkurwioneioceniającespojrzenie,lustrującmoją
twarz,późniejresztęsylwetki.
–Wtakimrazie…–chrząknąłemipochyliłemsię,jakbym
rzeczywiściemówiłdodzieciaka.–Przedszkolejestdwieprzecznice
stąd,dziecinko–wypowiedziałemtesłowapowoli,patrzącjej
natrętniewoczy.