Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obowiązywałyżadneprawapozatymipanującymiwdżungli.
Nienadawałamsiędotegopędu.Zjednejstronymogłabymtęsknić
zamałymdomkiemnaprzedmieściach,alejanienawidziłam
wspomnień,któretamzostawiłam.Nienawidziłamżycia,które
zostawiłamwtyletrzylatatemu.Nienawidziłamludzi,którzy
odcisnęlinamnieobrzydliwepiętnoipozbawiligodności.Wkońcu
nienawidziłamteżsiebiezaswojąnaiwność,brakczujnościito,żenie
umarłam,gdynadarzyłasiękutemudoskonałaokazja.
Potrząsnęłamenergiczniegłową,żebywyrzucićzniejczarnemyśli
zbierającesięjakpieprzonechmuryburzowe,ibiorąckolejnyłyk
czarnej,gorzkiejkawy,popchnęłamszklanedrzwi.
Lekkoznudzonymspojrzeniemomiotłampustesale.Niebezpowodu
zrywałamsięniemaloświcie.Nieznosiłamtłumu,dlatego
korzystałamzcałodobowejsiłowni,gdziespoconeosiłki
i„nabotoksowane”lalkipojawiałysiędopierokołodziewiątej.
Rzuciłamręcznikobokbieżni,postawiłambidonzwodą
irozciągnęłamsię,abypozbyćsięzciałaspięciapozostałego
poniedawnymśnie.Nabejsbolówkęnałożyłamobszernykaptur,
włączyłammuzykęwmoimsmartfonieijużmiałamstanąć
nagumowejpowierzchni,kiedyzaplecamiusłyszałammęski,nieco
rozbawionygłos.
Niemożeszdospać,Clo?rzuciłzuśmiechemioparłswoje
napompowaneramięobetonowyfilar.
Westonbyłjednymztrenerówpersonalnych,ajednocześnie
właścicielemtegoprzybytku,doktóregowdzięczyłysięwspomniane
pannywróżowychtopach,iktóregowzywałynapomoc,kiedy
wogólejejniepotrzebowały.Onjednakpozostawałodpornynaich
próbyinierobiłniczego,cowykraczałobypozajegoobowiązki.Taki
twardzielomiękkimsercu.
Zsunęłamsłuchawkinakarkiuśmiechnęłamsięlekko.Codziennie
zadawałmitosamopytanieikażdorazowoodpowiedźbyłatakasama.
Złonigdynieśpi,Wes.Czekatylkonaodpowiedniągodzinę,żeby
wynurzyćsięzeswojejjaskiniodparłamipuściłammuoko.
Mogłamśmiałonazwaćgoswoimprzyjacielem.Odlatostrożnie
używałamtegosłowa,aleonbyłjednymztychludzi,którym
potrafiłamzaufać.Mieliśmyjakiśniepisanypakt.Onniepytał,tylko