Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Bowszystkojestwnas…
Irena-wtedy
Telefonzadzwoniłakuratwtedy,kiedynajwiększyklient
korporacjijużmiałpodpisaćkontrakt,naktórymtak
zależałofirmie.Miesiącenegocjacji,niebotycznezyski.
Awansjużmiaławkieszeni.Prawie.Cojąpodkusiło,
byniewyciszaćtegocholernegotelefonu?
-Przepraszam,proszęsobienieprzeszkadzać
–wyłączyłapośpieszniekomórkę,robiącsłodkieoczy
doklienta.Zresztąrobieniesłodkichoczudotakiego
klientabyłosamąprzyjemnością.Gdybytylkoniemiała
męża…Mążwniczymnieprzeszkadza.Takmówiły
koleżanki.Myślałapodobnie,jednakcośniepozwalałojej
siędokońcadotegoprzekonać.Samaniewiedziała,
cotobyło.Iwłaśnietaniewiedzadoprowadzała
jączasamidofurii.
-Możeomówmyjeszczeraztenparagraf–spokój
wgłosieprezesakorporacjiklientaprzyprawił
jąomdłości.Irenanaułameksekundystraciłanadsobą
kontrolę,leczprofesjonalizmniepozwoliłjejtegoposobie
pokazać.
-AleżJanuszu,–jakbyprzezprzypadekrękaIreny
spoczęłanakolaniesiedzącegotużobokprzyokrągłym
szklanymstolikuklienta–przecieżwiesz,
żezmniejszyliśmyjużodsetki,zresztąprezentacja
dokładniepokazała,żenatymniestracisz.
-Irenka,Irenka,Irenka–powolnewypowiedzeniejej
imienianiewróżyłonicdobrego.Doskonalezdążyła
wciągutychkilkumiesięcypoznaćnajwiększegoklienta.
Ostatnimrazemmówiłtak,kiedywychodziłazjego
hotelutużpopółnocy.Liczyłnawięcej.Musiałasię
wysilić,bytegowięcejmuniedać.Chciała,ale