Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ROZDZIAŁ7
N
takzaprzątnęłyumysłJulki,żeniezorientowałasię,
owyrokdopierosięzaczął,aleostatniewydarzenia
kiedynadszedłluty.
Pracywurzędziebyłodużo,jakzawszenapoczątku
roku.Ciąglebyłydozrobieniajakieśsprawozdania,
tabelki,zestawienia.Głowęmiałazaprzątniętą
obowiązkamizawodowymi,alecodzienniedzwoniła
naMazury,doopiekunkiTrudy.Zjejrelacjiwiedziała,
żezrękąbabcibyłocorazlepiej.Niedługozdejmąjejgips,
ponowniezrobiąprześwietlenie.Czasem,jakDorotabyła
akuratubabki,Julkarozmawiałaznią.Trudanigdysięnie
skarżyła.Nie,rękanieboli,niejestsamotna,ludziezewsi
przychodzą,tak,zakupymazrobione,nicjejniepotrzeba.
Tylkoraznieśmiałozapytała:
Amoże,jaksięociepli,toprzyjedziesz?
Pewnie,żeprzyjedzie,miałajużpewneplanywtym
kierunku,tylkonarazieichniezdradzała.Wdalszym
ciągubyławściekłanaArtura,żeniezainteresowałsię,
jaksprawazostałazałatwiona.
Pewnegodnianiewytrzymałaisamawybraładoniego
numer.Odebrał,jakzwykle,dopieropokilkusygnałach,
zabiegany,zapracowany,zdyszany.
Dzieńdobry.Przywitałasięznimchłodnymtonem.
Cześć,Julka!Miałemdociebiedzwonić,alejakzawsze
brakujemiczasu.Wiesz,całyczaspracaipraca!
Niedzwoniędociebie,żebyrozmawiaćotwojej
pracy!Przerwałamuzniecierpliwiona.–Jakiemaszplany
odnośnieTrudy?
Podrugiejstroniezapadłacisza,bypochwili
odpowiedziećzupełnieinnymtonem.