Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Ciemnośćpokojurozpraszałjedynierefleksświatłapadającyzneonuzawieszonegona
sąsiednimbudynku.Mżącyinikłyprzedostawałsięwąską,krwistoczerwonąsmugązza
wiszącejwoknieniedociągniętejzasłony,wydobywajączmrokutylkokonturynajbliższych
mebli.Resztawnętrzatonęławzupełnymmroku.Panującąciszęzakłócałjedynieregularny
rytmoddechupogrążonegoweśnieczłowieka.Trwałnawetwówczas,gdywciemności
ukazałsiękrótkijakmgnieniebłyskświatłamałejniczymkawałekołówkalatarki.Ukazałsię
namomentświecącymokiemizniknąłnatychmiast.Takrótkachwilawystarczyła
posuwającejsiębezszelestniepostacinaznalezieniepoduszkizgłowąśpiącego.Ruszyłku
niejwwypełniającejpokójczerni.Potempochyliłsięnadnią,rozległsięcichysyk,latarka
znówbłysnęłanachwilę,ukazującnikły,szybkoznikającyobłoczek.Śpiącystęknąłjakby
raptemzabrakłomutchu,przezchwilęszybkochwytałpowietrze,alezarazpowróciłznowu
dorównego,głębokiegooddechuznamionującegomocny,zdrowysen.Ciemnapostaćnie
zachowującjużdotychczasowejostrożnościnachyliłasięjeszczebardziejsięgająckumałej
lampce,stojącejnanocnymstoliku.Jejprzytłumioneświatłowystarczyłobyrozproszyć
mrok,toteżtajemniczygośćwyprostowałsięirozejrzałdookoła.Niskąszafkęstojącąpod
lustremdostrzegłodrazu.Wyciągnąłrękę,zabrałpękkluczyleżącychoboklampkii
podszedłdoszafki.Pokrótkiejchwiliznalazłkluczotwierającydrzwiczki,otworzyłjei
zajrzałdośrodka.Zgodniezinformacją,kryłystalowąpłytęsejfu.Najejpolerowanej
powierzchnipoobustronachotworunakluczbielałydwapokrętła.Przybyszbezpośpiechu
ukląkł,starającsięjaknajbliżejprzysunąćdonichuchoizacząłjepowoliobracać,
uśmiechającsięzlekka.Wpewnejchwiliwyraźniezadowolonywsunąłkluczwotwóri
otworzyłgrubedrzwiczkisejfu.
Brązowakopertależałanawierzchu.Przezorniezajrzałdojejwnętrzaiupewniwszysię
cozawierazamknąłstaranniesejfikryjącągoszafkę,kluczeodłożyłnamiejsceukładającje
taksamojakleżałyuprzednio,zgasiłlampkęiruszyłdowyjścia.Wholuznównachwilę
zapaliłlatarkębyominąćrozciągniętegonaśrodkuogromnegopsaipodszedłdookna.
Wyciągnąłcienkąstalowąnić,złożyłjąnapółipootwarciuoknazałożyłpętlęnaklamkęa
obakońceumieściłwfutryniewykorzystującnaturalneuszkodzeniadrewna.Wyszedłna
zewnątrz,domknąłszczelnieoknoimocnopociągnąłobakońcelinki.Kiedywyczuł,że
klamkazaskoczyła,pociągnąłjużtylkozajedenznich.Pochwiliwyciągnąłcałąlinkę,i
schowałjąwkieszeni.Zamknięciezasobąfurtkibyłojużtylkoformalnością.Rozejrzałsię
wokoło,niedostrzegającniczego,cozwróciłobyjegouwagęiwolnymkrokiemruszył
chodnikiem.Samochódstałzaparkowanywsąsiedniejuliczce,bezsłowawsunąłsiędo
wnętrza.Kierowcanatychmiasturuchomiłsilnikipowoliruszył.Dopierowówczasspytał:
–Masz?
–Ajakmyślisz…?–przybyszsięgnąłdokieszeniipodałkierowcykopertę.
–Sprawdziłeś,cojestwśrodku?
–Tak,tocoszefzapowiadał.
–Dobra…–kierowcaschowałkopertędokieszeni,mówiączuśmiechemzabarwionym
złośliwądrwiną–…ciekawe,kiedysiękapnie…
–Niewcześniej,niżzajrzydosejfu.Aiwtedyniebardzobędziewiedział,cosięstało,i
gdziejestkoperta–mężczyznaroześmiałsięcicho.
–Ranoniepoczuje,żebyłzagazowany?
–Wątpię,możemiećlekkibólgłowy,aletowszystko.Toniedajeinnychobjawów.
–Apies?Jeślizauważy,żeztympotworemjestcośnietak,sprawasięrypnieod
razu…
–Spokojnie…psiaczekdostałinnyśrodek,wpokarmie.Słabszy,więcobudzisięza
godzinęiranobędziemerdałogonem.Aswojądrogą,piękneiwielkiebydlę.
–Zatempołowęrobotymamyzasobą.Pozostałajeszczedziewczyna,alezniąnie
powinnobyćproblemów.
2