Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
żepowinnamrysować,bobardzodobrzemitowychodzi.
Ktośpierwszyrazpowiedział,żecośpotrafię.Niestetynie
byłaznamizbytdługo,razprzyszłachybachora,bonie
mogłautrzymaćsięnanogachiupadła.Zwymiotowała
dwarazyitakleżała,dopókinieprzyszedłtatainie
pomógłjejwstać.Zbratemniedaliśmyrady.Rodzicenie
odpowiadalinanaszetelefony,przecieżbyliwpracy.
Wkońcuusnęliśmywswoichłóżkachbezobiaduikolacji.
Zjedliśmytylkosłonepaluszki,kabanosy,żelkiidwie
paczkicukierków.Nawyższepółkibaliśmysięwspinać.
JużnigdywięcejniewidziałamBasi,zktórątakdobrze
misięrozmawiało.
Późniejszepaniedoopiekinieinteresowałysięnami,
aleprzynajmniejznamibyły.Mogliśmyzawszezjeść,
odrobićprzynichlekcjeiodpowiadałynamnanasze
pytaniaoto,kiedywrócąrodzice.Niepamiętamimion
tychopiekunek.OpróczBasi.Oneteżczęstomyląnasze
imiona.Temuakuratsięniedziwię,boichteższybko
wylatująmizgłowy.Zastanawiamsię,jaksobiekiedyś
poradzę.Głupiobędziezapomniećimionaswoich
najbliższych,mojegomęża,niemówiącodzieciach.
Mamazawszemipowtarza,iletoonamusiałapoświęcać
czasunapomocwdomu.Jamamlepiej.Żadnych
obowiązków,bojakaśpaniprzychodziisprząta,kiedynas
niema.Ona,mama,niemiałatego,coja.Terazmusi
wszystkonadrabiać.
Ostatniowzięłamojąhulajnogęizaczęłajeździć
zsąsiadkąnazajęciajogi,któreodbywająsię
wponiedziałkiiczwartki.Wpozostałednijeździ
samochodem,bojestdaleko.Kinowewtorki,basen