Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wstrząsanymocno,podziwiającrównocześniezdolnośćrosyjskich
woźniców,którapotrafiłączyćżółwiąjazdęztrzęsieniem
wywracającymwnętrzności.
–Dojedziemy–uspokoiłgowoźnica–kobyłkamłodairącza…
Niechsiętylkorozpędzi,tojejsiępotemniezatrzyma.Wio-o,
przeklęta!
Gdyfurawyjeżdżałazestacji,panowałjużmrok.Naprawo
odgeometryciągnęłasięciemna,zamarznięta,zdasię,bezgraniczna
równina.Gdybysięnaniąskierować,tolichowie,dokąddoprowadzi.
Nawidnokręgu,tamgdziekończyłasięowarówninaizlewała
zniebem,dogorywałaleniwiechłodnazorzajesienna.Nalewo
oddrogi,wmrocznympowietrzuwidaćbyłojakieściemne
wyniosłości–możetozeszłorocznestogi,amożeiwioska.Igeometra
niewidziałtylkotego,cobyłonawprost,gdyżcałejegopolewidzenia
zprzoduzasłaniałyszerokie,niezgrabnebarywoźnicy.
„Jakietujednakpustkowie–myślałSmirnow,starającsięzasłonić
sobieuszykołnierzemodpłaszcza.–Aniżywejduszy.Gdyby,niedaj
Boże,bandycinapadliiobrabowali–niktnieusłyszy,chociażbyś
zarmatwalił…Iwoźnicateżniepewny…Patrzcie,cozabary!Takie
dzieckonaturytylkopalcemcięruszy–kaput!Ipyskmazwierzęcy…
podejrzany”.
–Słuchaj,przyjacielu,jaksięnazywasz?
–Ja?Klim.
–Jaktuuwasjest,Klimie?Bezpiecznie?Nienapadają?
–Nie,dziękowaćBogu…Ktomanapadać?
–Todobrze,żenienapadają.Alenawszelkiwypadekwziąłem
zesobątrzyrewolwery–zełgałgeometra.–Azrewolwerami,wiesz,
żartówniema!Możnasobieporadzićizdziesięciomabandytami…
Ściemniłosię.Furanaglezaskrzypiała,zapiszczała,zatrzęsłasię
ijakbyodniechceniazawróciłanalewo.