Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
dzisiajniestawiał,bomałaczarnaraczejsugerowałabyim,żemaszochotę
osiągnąćzamierzonycelpoprzezrandkęzktórymśzdyrektorów.Atego
zdecydowanieniechcemy,kochanie.
–Zdecydowanie!–krzyknęłamijęzykiemzlizałambitąśmietanęzbrody.
–Wiesz,żeżebymniepoderwać,musiszużyćbardziejwyrafinowanego
sposobuniżtaniasztuczkazbitąśmietaną?
PosłowachFelixazdębiałam,wysokoprzytymunoszącbrwi
wzdziwieniu.
–Ococichodzi,Ortega?!–pisnęłamjakdzieciak,nierozumiejąc
przyjaciela.
–Jużtydobrzewiesz,diablico,ocomichodzi–odpowiedział,wyciągając
wmoimkierunkuparęszpilek.–Tebeżowebędąidealniewspółgrałyzcałą
resztą.Dokumentyzebrałemwteczkęiczekająnaciebieprzywyjściu.
Aterazzróbmycośztymbałaganemnatwojejgłowie–mówiącto,zaczął
upinaćmojeblondwłosyweleganckikok.
–Cojabymbezciebiezrobiła,Felix…–Garbiącsię,wypuściłam
powietrzezimpetem.–Gdybyniety…–Pokręciłamgłową,chcącodpędzić
zumysłunatrętnewizje.
Mężczyznapochyliłsięnademnąispojrzałwmojejadeitoweoczy,które
odbijałysięwtaflilustra.Szepczącmidoucha,zacząłmasowaćmojespięte
ramiona.
–Przestańsięzadręczać,Jade.Byłemtuodzawsze,jestemibędę
wprzyszłości.Nigdysięmnieniepozbędziesz.Taksamo,jaknie
pozbędzieszsiętegourokliwegoznamienianaswoimprawymbiodrze
wkształcieserca.–Ująłmojądłoń,całującprzyokazjipalce.–Możeszna
mnieliczyć,Jackson.Nadobreinazłe,wszczęściuichorobie.
–Dziękujeci,Felix.–Rękąpogłaskałamjegoidealnieogolonypoliczek.
MieszkałamzOrtegąjużodkilkulat.–Chybawłaśnietegowsparciabyłomi
wtejchwilipotrzeba.