Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Niemapaniżadnychpodejrzeń,skądsiętamwzięły?
Andrzejczykpokręciłagłową.
–Widaćktośzrobiłsobiegłupiżart…
JakoostatnianafoteluprzezDarskimusiadłaprezydentówna.
–Nie,Konradmusiałsiępomylić!–zapewniłakategorycznie,
kiedyDarskipowtórzyłjejtęczęśćzeznańMałeckiego,która
dotyczyłaMogielnickiego.–Jerzyniewychodziłzpokoju,wktórym
rozmawialiśmy,aninasekundę!
–Jestpanitegopewna?
–Absolutnie!Niewiem,kogoonwidział,alenapewnoniejego.
–PanMałeckiwydawałsiętegopewny.
–Ciekawe,jakimcudem,skorojestślepyjakkret–mruknęła
Radecka.
–Słucham?–zdziwiłsięszczerzeDarski.
–Och,niezauważyłpan?–Marcelinauśmiechnęłasię
ironicznie.–Gdynosiokulary,toniewidzinic,coznajdujesięnawet
kilkametrówodniego,agdyjezdejmie,tozkoleimaproblem
zprzeczytaniemtego,comaprzednosem.Musiałbygopanzapytać,
czykiedywidziałJerzego,miałjenasobie,czyteżnie.Pozatymnie
ufałabymmuzabardzo…
–Dlaczego?
–Todziwak.Miał…Toznaczypewnieciąglemaobsesję
napunkcietejcałejWójcik…–nazwiskoprimadonnyMarcelina
wypowiedziałatak,jakbybyłoobelgą.
–Dlaczegopanitakuważa?
–Nadskakiwałjej,jakbybyłjejosobistymlokajem.
–Nielubiłyściesię?
–Niebyłopowodów,żebyśmysięmiałylubić–Radecka
wzruszyłaramionami.–Onawystępowałatuodmiliardalatiwszyscy
sięprzedniąpłaszczyli,jakbybyłaBógwiekim.Ataknaprawdęjuż
dawnopowinnosięjąprzestaćobsadzaćwrolachnastolatek,
bonasceniewypadałotożenująco.Iblokowałodrogędokariery
innym.Byćmożenawetzdolniejszymodniej.
Darskidarowałsobiepytanie,kogomiałanamyśli.Odpowiedź
byłaoczywista.Nakolejne,oewentualnychwrogówprimadonny,
Marcelinaodpowiedziałakpiąco,żegdybywziąćpoduwagę
wszystkieosoby,któreWójcikpotraktowałaźle,tonależałoby
podejrzewaćprawiewszystkichzgronadziewięciusetpracowników
OperyNarodowejorazpewniezpółPolski.Komisarzpoczułsięnieco
zniesmaczonyprezentowanymprzezRadeckąradosnymnastrojem