Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
iczymprędzejzakończyłzniąrozmowę,asamudałsiędopokoju
ochrony.Alojzysiedziałwfoteluzboleściwąminą,lekkopostękując
iprzykładającsobiedoczołajakiśwścieklezielonyręcznik.Dokoła
roztaczałsięzapachmelisymającyswojeźródłowstojącymprzed
Dudkiemkubku.
A,owszem,byłtumójpoprzednikstwierdziłochroniarz,
rozmasowującsobiewolnąrękąkolano.Artretyzmmiwłazicoraz
częściej.Pewniejużniebawemniebędęmógłnormalniechodzić.
Októrejdokładniepanprzyjechał?zapytałDarski,zmiejsca
czując,żeijegocośkłujewkolanie,iprzezchwilęzastanawiającsię,
czyartretyzmmożebyćzaraźliwy.
JakośkwadranspojedenastejodpowiedziałAlojzy,wydając
zsiebieprzyokazjistęknięcie.Odrazupowinienembyłzrobić
obchód,tymbardziejżenieznałemswojegopoprzednikainie
wiedziałem,czymożnamuufać.Alebyłemtakrozbitypotym
wypadku,żemusiałemprzezchwilęodsapnąć.
Jaktonieznałpanswojegopoprzednika?
No,pracowałtuledwiekilkadniitakjakośwyszło,żejeszcze
niemieliśmyokazjisięzapoznaćwyjaśniłDudek.Dziwnyfacet…
Toznaczy?komisarzpostanowiłpodżyćtemat.
Mrukliwy,nieprzyjemnywestchnąłAlojzy.Wogólenie
chciałsłuchaćomoimwypadku,tylkopowiedział,żewszystkojest
wporządku,szybkosiępożegnałisobieposzedł,jakbygoktośgonił.
Mógłbygopanopisać?poprosiłDarski.
Takiniewielki,zbrodąitakimizmierzwionymiwłosami.
CałkiemjakpanMogielnicki.Możnabyichbyłopomylić…
IdokładniewtymmomenciezaplecamiAlojzego,akonkretnie
zastojącymzajegokrzesłembiurkiem,rozległsięcichy,stłumiony
jęk.Kiedypochwilisiępowtórzył,jużniecogłośniej,Darskizrobił
kilkakroków,wychyliłsięznadbiurkaizniedowierzaniemdostrzegł
leżącegotamzzamkniętymioczamimłodego,krótkoostrzyżonego
blondyna,trzymającegosięzagłowęiwciążwydającegozsiebieciche
pojękiwania.
Kimpanjest?zapytałkomisarz.Copanturobi?
MłodzieniecotworzyłoczyipopatrzyłnaDarskiego
półprzytomnie.
NazywamsięPiotrSobieszczakwyszeptałzwyraźnym
trudemijestemtutajochroniarzem.