Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ipokręciłagłową.
–Nate,nierozumiem,cotyturobiszzemną.Wiesz,
żetosiębędziepowtarzałobezprzerwy.
Prawdopodobniebardzoczęstobędęodwoływała
spotkaniawostatniejchwili.DJzawszebędziedlamnie
najważniejszy.Powinieneśznaleźćsobiedziewczynę,
dlaktórejnajważniejszybędzieszty.–Brodajejdrżała,
kiedymówiła.
Uśmiechnąłemsiędoniej,chcącdodaćjejotuchy.
–Paseczku,przestańtakmyśleć.Chcębyćztobą
irozumiem,żemaszsyna.Wszedłemwtenzwiązek,
wiedzącotym.Zdajęsobiesprawę,żezawszetrzeba
będziezmieniaćplanyzpowoduDJ’a.Mnietonie
przeszkadza–powiedziałem,całującjąwczoło.
Westchnęłaipokręciłagłową.
–Naprawdęjesteśażzabardzo–Niedałemjej
dokończyć.
–Wiem,kochanie–wszedłemjejwsłowo,
przewracającoczami.
–Dokładnie–wyszeptała,przyciskającpoliczek
domojejszyi,przezcodostałemgęsiejskórki.
Iwtedywpadłemnaświetnypomysł.Dzieciakchciał
iśćdozoo,todlaczegoniemielibyśmygotamzabrać?
Jasne,żeJoshanapewnobytowkurzyło,bowszedłbym
wjegorolę,aletoonwystawiłchłopcadowiatru
izdarzałomusiętoczęsto.Mieliśmycałydzieńprzed
sobą,więczamiastiśćdoparku,moglibyśmysięwybrać
dozoo.
–Amożepójdziemydozoo?–zaproponowałem.
Rosieodsunęłasięodemnie.
–Nie,niemożemy.Ja–urwała.Wyglądała