Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
tenśpiącymężczyznaołagodnejaparycjiotworzył
wza​my​śle​niujed​nooko,wska​za​łempal​cemna​pis.
Mel​du​jęsię,WOH.Mie​li​ścieostat​nioja​kieśkło​po​ty?
WOHoznaczaWydziałOchronyHoteli,czylikomórkę
tegoZrzeszenia.Zajmujesięonalewymiczekami
iludźmi,którzywymeldowująsięponocy,uciekają
tylnymischodamiizostawiająposobiejedynie
nieopłaconepokojeisfatygowanewalizywyładowane
ce​gła​mi.
Kłopoty,bracie?zapytałrecepcjonistawysokim,
dźwięcznymgłosem.Ledwiesięznichwykaraskaliśmy
ob​ni​żyłtro​chęton.Jaksiępanna​zy​wasz?
Mar​lo​we.Phi​lipMar​lo​we.
Fajneimię,bracie.Prosteimocne.Dobrzepan
wyglądaznowuobniżyłgłos.Aleniemamowy,żeś
panzWOH.Nieodwiedzalinasodlat.Rozplótłręce
iześmiechempoklepałnapisnamarynarce.Kupiłem
zdru​giejrę​ki,bra​cie,dlaefek​tu.
Do​brepo​wie​dzia​łem.
Oparłemsięoblatbiurkaizakręciłempółdolarówką
nago​łym,po​dra​pa​nymdrew​nie.
Asłyszałpanmoże,cosiędzisiajranowydarzyło
uFlo​ria​na?
Taksięskłada,bracie,żemzapomniał.Miałjuż
obojeoczuotwartychipatrzyłuważnienasrebrnąsmugę
ob​ra​ca​ją​cejsięmo​ne​ty.
Skasowaliszefapowiedziałem.Nazywałsię
Mont​go​me​ry.Ktośzła​małmukark.
NiechPanmajegoduszęwopiece,bracie.Glina?
za​py​tałci​szej.
Prywaciarz.Ipotrafiępoznaćfaceta,któryumie