Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
założyłamajtek,jatrzymałemzaudo,często
zahaczającdłoniąogorącekrocze.Onateżnie
szczędziłamipieszczot,kiedybarmanodwracałsięalbo
znikałzawahadłowymidrzwiami,całowałamniealbo
przezspodniegłaskałamojegenitalia.Pozatym
rozmawialiśmy,choćzupełnieniepamiętamoczym.
Możliwe,żeznowuopowiadałemopensjonacie,znowu
piliśmy,choćterazzamówiłemcośmocniejszego,
apotem,kiedyzaproponowałempowrótdopokoju,
zeszczegółamipowtórzyławszystkieczynności,które
wydarzyłysiępodczaspoprzedniejjazdywindą.
Zróżnicą,żekiedyznaleźliśmysięjużnakorytarzu
czwartegopiętra,przytuliłasiędomniebardzomocno
iniepuściładodrzwipokoju.Toprzytuleniebyłotak
cholernieintensywne,żemisię,człowiekowi
ogrubejskórzeiniespożytejkondycji,ciepłonasercu
zrobiło.Zerknąłemwjejgłęboki,niezbytdobrze
związanydekoltichwilępóźniejznowuzaczęliśmyswój
maraton.Odtyłu,odprzodu,zboku…Krzyczała,ale
zasłaniałemjejustaimocno,najmocniejjakpotrafiłem,
wbijałemsięwcholernieniezaspokojonąkobietę.
Totrwałojakąśgodzinę,możekrócej,poktórej
odpoczywaliśmyprzezkilkaminut,leżąctwarzami
dosiebie.Patrzyłanamnietymiswoimioczamiinagle
znowusiędomnieprzykleiła.Poprostuprzywarła
całymciałemiczułem,żetoniejestmoment
nakochanie,tojestmomentnaczułość,conie
zabardzowtakichmomentachtolerowałem,alejejnie
mogłemodmówić.Więcleżeliśmy,możepięć,może
dziesięćminut,wtuleni,jaktomówią,wsiebie,
iczułem,jakjejrękadelikatnieprzesuwasiępomoich
plecach,jakgłaszczeposzyi,ajejustacałująmój
podbródek.Potemznowubyłaostrajazda,znowubyła
mojądziwką,alepóźniej,jakpoprzednio,przykleiłasię
domnie,tymrazemodtyłu,przyciskającsięmocno
domoichplecówigłaszczącmójtors,brzuch,moje
policzkiiszyję.Iwtedypowiedziała,takzupełnie
normalnie,żemniekocha.
Zwariowała!Powiedziałem,żezwariowałachyba,