Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
PROLOG
Jakjalubiętomiejsce,pomyślałaLilka,siadającnaławcenasamymbrzeguskarpyw
ParkuSkaryszewskim.
Dotarłatuztrudem.Nowe,eleganckiebutynaobcasieprzezcałądrogęodprzystanku
okropnieuwierały,alemimotobyłowarto.Przestrzeń,którasięprzedniąrozpostarła,
działałanaprawdękojąco,awdodatkumożnabyłosobiepyszniepomachaćnogamiw
powietrzu.
Nowięcpomachałaiodrazuzgubiłaprawypantofel.Leżałterazwtrawieimigotał
modnątejwiosnyczerwienią,aLilcewcalesięniechciałoponiegowstawać.Niechsobie
leży,pewniedrugiteżzarazspadnie…
Majowesłońce,którepowinnodopieroprzymierzaćsiędogrzania,paliłozcałychsił,
wyrabiającchybazedwieścieprocentnormy.Jakmiło…Lilkaoparłasięwygodnieji
rozpięłabiałą,koszulowąbluzkę,żebychoćtrochęopalićbladydekolt.Najchętniej
wystawiłabydosłońcarównieżnogi,alewolałaniepodwijaćeleganckichspodni.Mogłyby
siępognieśćipotemgłupiobywyglądała.
Powietrzewypełniałintensywnyaromatświeżoskoszonejtrawyiżywicznawoń
rosnącychwokołoświerków.Przymknęłanachwilęoczy.Gdzieśzoddali,wrazzlekkim
podmuchemwiatru,doleciałoszałamiającosłodkizapachkwitnącychbzów.Byłotak
przyjemnie,żeLilcenieprzeszkadzałaniterkotdziecięcegorowerkanażwirze,ani
poszczekiwaniebawiącychsięniedalekopsów,aninawetgłośnyśmiechdziewczyny,która
napobliskiejławceobejmowałasięzeswoimchłopakiem.
LilkateżprzychodziłatukiedyśzTomkiem.Dwalatatemu,wmaju,spacerowali
przytuleniparkowymialejkami,planującwspólną,różowąprzyszłość.
Tylkopotemtenkolortakimjakoś…niezupełniewyszedł.
Zzamyśleniawyrwałonatrętnebrzęczenietużkołoucha.Osa.Złośliwainamolna,
jaktomająwzwyczaju.Lilkamachnęłakilkarazyniecierpliwieręką,cooczywiścienicnie
dało.Wposzukiwaniuskuteczniejszejbronisięgnęławięcpoleżącąoboknaławcetekturową
teczkę.
Teczkabyłabiała,zwyczajna,zawiązywananatroczki.Ktośnaniejnapisałczerwonym
flamastremFelicjaRudnicka”,apodspodemdługiciąglitericyfr,pewnienumersprawy.
Osamusiałaobiektywnieocenićswojeszanseiwreszcieodleciała.Lilkawestchnęła,
chwilępukałabezmyślniepaznokciemwsztywnąokładkęteczki,awkońcurozsupłała
tasiemkiizajrzaładośrodka.Wprzezroczystej,plastikowejkoszulceleżałnajeżony
urzędowymipieczęciamiodpistestamentuciotecznejbabkiFelicji.
Dostałagodorękizaledwiegodzinęwcześniej,pooficjalnymodczytaniuwsądzie.Na
sali,opróczsędziegoiEweliny,młodszejsiostryLilki,siedziałajeszczemocnowymalowana
sześćdziesięciolatkaobujnychkształtachitlenionychnajasnyblond,kunsztownie
wytapirowanychwłosach.
Lilkapamiętaładobrzezpogrzebubabki.Wtedy,trzymiesiącetemu,blondyna,
składającimkondolencje,dośćnachalniedopytywała,kiedyzamierzająwszcząć
postępowaniespadkowe.Najwyraźniejniemiałapojęcia,żeniktzichrodzinyniespodziewa
sięschedypociotecznejbabce.MatkaLilkiwzruszyłanatoniechętnieramionamii
rozdrażnionaburknęłacośniezrozumiałegopodnosem.
Delikatnierzeczujmując,matkaiciotkaFelicjanieprzepadałyzasobą.
Apotem,któregośdnia,Lilkaznalazławskrzyncewezwaniedosądu.Odrazuzłapała
zatelefoniwykręciłanumersiostry.
Cześć,toja.Słuchaj,dostałamwezwaniedosądunaodczytanietestamentuciotki
Felicji.Tochybajakaśpomyłka?
2