Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Tak,troje.
–Dobrze–powtórzył.
WujekCharliewziąłłykkawy,poczymtylnenogi
jegokrzesłazgłuchymstuknięciemopadłynawytarte
linoleum.Zlustrowałmniewzrokiem–odkantów
spodniażpoprzedziałeknagłowie.Następnieskinął
głową,jakgdybymprzeszedłpozytywniejegokontrolę.
–Cieszsięmłodością,Joshua–powiedziałdziadek.
–Bojużniedługostanącisięznanewszelkietroski
dorosłych.
Niemogłemsięnieuśmiechnąć.Dziadeknicnie
wiedziałnatemat
młodości
.Jeślisądził,żemłodzieżnie
mażadnychzmartwień,byłwwielkimbłędzie.Albo
poprostuzapomniał,jaktojest.Wkażdymrazienie
miałpojęcia,zczymsięostatniozmagałem.Mimotonie
odezwałemsię,jakgdybywmojejgłowierzeczywiście
byłytylkozabawyorazśpiewyprzyponczuicieście
ciociLou.Jednaksłowadziadkawpłynęłynamój
nastrój.Niespieszyłomisięjużdowyjściatak,jak
zaledwiekilkaminutwcześniej.
WujekCharlieznówbadawczonamniespojrzał.
Wiedziałem,żepróbujeodgadnąćmojemyśli.
Zmusiłemsiędouśmiechuioddaliłemsięzzasięgu
jegowzroku.Niechciałembyćprzepytywany.Nieżeby
wujekCharliezamierzałocokolwiekpytać–napewno
niewprost–alezawszenawidoktegodociekliwego
wzrokurobiłomisięnieswojo.
–Niebędęsiedziałdopóźna–powiedziałem,żeby
tylkocośrzecnaodchodne,boprzecieżobajwiedzieli,
żepospotkaniuwrócęprostododomu,podopieką