Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
grzbiet.Końwydawałsięchętnydoprzejażdżki,mimo
żedziśnieprzyniosłemmukostkicukruanijabłka.
Musiałemściągaćcugle,żebyniepopędziłgalopem.
Dziadekniepatrzyłprzychylnienazbytszybko
biegającezwierzęta,choćsiedzącnaChesterzeczęsto
miałemochotęsprzeciwićsięjegozakazom.Mójkoń
uwielbiałgalopowaćjegomocnenogiismukłeciało
niemaltrzęsłysięzpodnieceniazakażdymrazem,gdy
wyjeżdżałemnimnadrogę.
Byłociepłewiosennepopołudnie.Słońcejeszcze
ciągleświeciło,alewiedziałem,żekiedywrócę
dodomu,dawnogojużniebędzie.Chesterumiałtrafić
doboksunawetwzupełnejciemności,jednak
przyjemniejbyłobywracaćprzyświetleksiężyca.Niebo
przecinałozaledwiekilkarozrzuconychniesfornie
chmur,więcnajwyraźniejmojeżyczeniemiałosię
spełnić.
Powróciłemmyślamidospotkania,zastanawiając
się,czypojawisięnanimktośnowy.Naprzykład
Kamelia.Todopierobyłobycośwyjątkowego!
Może
gdybywięcejdziewczątwjejwieku…
Nie.Naspotkania
przychodziłowystarczającodużonaszychrówieśnic,
aitakichtowarzystwonigdyniezdołałojej
przyciągnąć.Właściwietonicniepotrafiłoprzyciągnąć
jejdokościoła.
Wyliczając,kogomogędzisiajspotkać,stawałem
sięcorazbardziejpodekscytowany.Chesterchyba
towyczuł,bozanimzdążyłemsięzorientować,pędził
zakurzonądrogąwszaleńczymtempie.Ściągnąłem
cugle,nacoonparsknąłzpogardą.Zarzuciłłbem