Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
mojejmatki?Śledztwozamknięte,wszyscywspokojuducha
porozchodzilisiędodomów.Alejanieprzestanęgoszukać.Icoś
cipowiem:jestembliżej,niżmyślisz.
Nikiforodwróciłsięgwałtownie.Przezchwilępatrzylisobie
woczy.Pierwszyodwróciłwzrok.
Wiesz,ktozabiłtwojąmatkę?
Wiem,ktowie.
Kto?
Myślisz,żepowinienemcipowiedzieć?
Takmyślę.
Robertodszedłnabokiciężkousiadłwnogachłóżka.Siedziałtak
przezkrótkąchwilę.Jakbysięzastanawiał.
Jeszczenieteraz.Wymieliściejużswojąszansę.Terazdajcie
czasmnie.Nicsięniestanie,bezobaw.Zabardzocenięsobieswoją
marnąegzystencję.Alepowiemci.Wswoimczasiecipowiem.
Poradeckipoczuł,żeznówzaczynagossaćodwewnątrz.
Polejjeszczepojednym.Niedajemidziśspokoju,szlagbyto…
Acodojedzenia…
Bigos!
Robertwyszedł,zostawiajączasobąotwartedrzwi.Pochwili
wrócił,niosącgóręparującegobigosuwglinianejmisie.
Usiedlipoprzeciwnychstronachstołu.Kolejnedwiepięćdziesiątki
iNikiforpoczuł,żecałytendzieńzaczynapowoliodpływaćwniebyt.
Jakbynagleotoczyłagopustaczarnaprzestrzeń.Jakbychałupababki
Guziowejprzeobrażonaniepostrzeżeniewkosmicznybolidpędziła,
nie,sunęłapowoliwgłąbodległejgalaktyki.
OpowiedziałRobertowiozniknięciuPietrasika,zgłoszeniu
irozmowiezKacprzykami.WspomniałokończącymtematSMS-ie.
Itylkoniepokójzostawiłdlasiebie.Niechciałubieraćwsłowaczegoś,
cowyglądałotakmgliście.Konieckońcówzaginionysięodnalazł,