Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
czułam,żenauczanieniesprawiamijużtakiejfrajdyjak
napoczątku.Corazczęściejuczniowiemnie
denerwowali.Ichignorancjąmożnabyłobywypełnić
niejednopomieszczenieszkolne.Gdybymprzyszła
doklasyzupełnienieprzygotowana,niktbynawetnie
zauważył.Jużnierazmówiłamswoimuczniom,
żeniczegowzasadzieodemnieniewymagają.Nie
zmuszająmniedorozwoju.Naszczęściepozostało
wemniejeszczetrochęsamozaparciainiezgnuśniałam
cał​ko​wi​cie.Aleczu​łam,żeko​niecbę​dziemar​ny.
Omójwyglądjużniktniepytał.Cieszyłamsię,
żeudałomisięzaspokoićichciekawość.Aodrapania
wydawałysięcorazmniejwidoczne.Jednakwiara
wuczniakurczyłasięwemniezrokunarok.Bardziej
przypominałotolekcjęw
DniuŚwira
niżporządne
na​ucza​nie.
Miałamochotęwziąćurlopnaporatowaniezdrowia.
Należałmisię.Poszesnastulatachciężkiejharówy
trzebabyłonabraćdystansu.Czułamsięjakbalon,
zktó​re​goule​cia​łopo​wie​trze.
Podwpływemostatnichemocjii„znakubożego”
zesłanegomiwautobusieposzłamdodyrektorazapytać,
czyewentualniewyrazizgodęnamojąprzerwęwpracy.
Wszystkoposzłopomyślnie.Trzebabyłotylkozałatwić
psychiatrę.Pewniedyrektorpodejrzewałmnie
oekscentrycznezachowania,jakichefektynosiłamoja
mocnoprzypacykowanatwarz.Niemiałśmiałości
zapytać,cosięstało,alewidziałam,żepatrzyłnamnie
ztroską.Byćmożeniewierzyłtemu,coopowiadano
omoimniefortunnymwypadku.Przepisycodourlopów
siętrochęzaostrzyły.Nieczułamjednakobaw.Biorącpod
uwagęmójobecnywygląd,nastrójizachowanie,każdy
psychiatrawyślemnienaprzymusowyurlop.Zasamą
gębęprzy​znamirok.
Koleżankadałaminumertelefonudoodpowiedniego
lekarza.Umówiłamsięnaprywatnąwizytę.Kumojemu
zdziwieniupsychiatramiałmnieprzyjąć
wprzychodni*.Byłamumówionanakonkretnągodzinę,
coda​wa​łona​dzie​jęnato,żeniebędęzbytdłu​gocze​kać.
*Donapisaniapowieścinatchnęłomniemojeopowiadanie
Jak