Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wierzyłamwłasnymuszom.Jakonapiękniezaplanowała
mójwymarzonyurlop,naktóryczekałamkilkalat!
–Posłuchajdokońca.Lusiapójdzietamdoliceum.Jest
bardzodobre.Tyzmienisztrochęotoczenie,odpoczniesz
ibędzieszmiałaokonaciotkę–zakończyła,oczekując
odpowiedzi.Wzasadziejednakchybaczekała
napotwierdzenie,żezgadzamsięnatengenialnyplan.
Alefanfarniebyło.
–Powiedz,żeżartujesz–rzuciłamniepewnie.–Totaki
dowcip?–Spojrzałamnaojca,któryjakbyniesłuchał,
tylkospokojniepopijałkawkę.Onjużsięnauczył,
żezpomysłamiżonysięniedyskutuje,żezawsze
sąwprostgenialne,więcnawszelkiwypadeknicnie
mówił.
–Alejaja–wyrwałosięLusi.–Przecieżzłożyłam
dokumentydonaszegoliceum.
–Ico?Papieryzawszemożnaprzenieść
–odpowiedziałabeztroskomojamama.Jakwidać,
wszystkodokładnieprzemyślała.–Zresztąpółrodziny
tonauczyciele,więcniebędzieproblemu.
–Orany,mamo!–Lusianiemogłauwierzyć.
–Powiedzcoś.–Patrzyłanamniewyczekująco,ajanie
wiedziałam,jakzareagować.Przecieżtototalna
abstrakcja.JajużmamplanynaMÓJurlop.Atunagle
własnamatkakradniemimojemarzenia!
–Co?–spytałambezmyślnie.
–Towszystkozałatwione,maszdwatygodnie
naspakowanie.Przeztenczassąsiadkabędzie
przychodzićdociotki–powiedziałamamaztryumfem,
jakbyśmyjużwszystkoomówiły.
–Alejanigdzieniejadę,mamo!Jaktytosobie
wyobrażasz?Żerzucęwszystkoipojadędojakiegoś
PcimiaDolnegoopiekowaćsięwzasadziezupełnieobcą
kobietą?ApomyślałaśoLusi?Przecieżona
matuznajomych…
–Znajomych-sromych–niedałamiskończyć.–Będą
nowi.
–Babciu…
–Mamo–wtrąciłam.–Niemożnatakkomuśplanować