Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wypatrywałaidącegozaniąintruza.
Poprzejściuwtakwyczerpującymtempiekilkusetmetrów,
dźwigającnadodatekciężkątorbępodróżną,byłazmęczonadotego
stopnia,żezaczynałojejbrakowaćtchu.Nogizaczęłyjejdrżeć
zwysiłku.Musiałasięgdzieśzatrzymać,choćbynachwilę,
wprzeciwnymraziezemdlałabynaśrodkuchodnika.
Boże,cosięzemnądzieje?wyszeptałaztrudem,wślizgując
siędoponurejcuchnącejurynąklatkischodowej.Muszęsięopanować,
booszaleję.Próbowałamyślećracjonalnie.Przecieżonjestwpracy
inicminaraziezjegostronyniegrozidodawałasobieotuchy.
KrótkiodpoczynekpozwoliłDominiceopanowaćnietylko
dławiącyoddech,aleimyśli,którezaczynałynieracjonalnieszaleć
wjejgłowie.Pochwiliwyszłaponownienaulicęiruszyławdalszą
drogę.Nieważnedokąd,abytylkoznaleźćsięjaknajdalejoddomu,
odtegopiekła,jakiejejzgotowałmąż.Zacząłpadaćrzęsistydeszcz.
MimotoDominikaszłauparcieprzedsiebie,przeciskającsięprzez
tłumprzechodniów,kryjącychsiępodociekającymiparasolami.Nie
zwracałananichuwagi.Traktowałaichjakszarąmasę,przelewającą
sięobokniejniczymgęsty,mulistypotok.Nawetkiedyktoś,razczy
drugi,potrącałnieopatrznieramieniem,niereagowałazłością,nie
czułanajmniejszejnawetniechęci.Zdawałasiętegoniezauważać.
Byłaskoncentrowananasobie,naswoichproblemach,nażyciu,które
obchodziłosięzniąpodobniejaktenmętnyludzkipotok,płynący
obokniej,nadodatekwprzeciwnymkierunku.
Pogodzinieznalazłasięnadworcukolejowym.Widok
podróżnych,poruszającychsięwróżnychkierunkach,takżenierobił
naniejwrażenia.Wszystko,cootaczało,byłojejobojętne,jakby
tegoniedostrzegała.Jednakonasama,swoimintrygującymwyglądem,
wywoływałasporezainteresowaniewśródmijającychosób.Ludzie,
widzącprzemokniętądoostatniejnitkikobietę,jejposklejane,
ociekającedeszczemstrąkiwłosów,nadodatekwprzeciwsłonecznych