Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
finałtakichzachowańbyłfatalny.
Znajwiększąostrożnościąnacisnęłaklamkę,uchyliłaciężkiedrzwi
iwstrzymującoddech,wyjrzałanakorytarz.Dojejuszuniedocierały
żadneniepokojącedźwięki.Wszystkowskazywałonato,żeklatka
schodowaichtrzypiętrowejkamienicyjestpusta.Czasnamnie,
pomyślałazlękiemiprzeżegnałasięnadrogę.
Zpodobnąostrożnościąjakprzyotwieraniuzamknęłazasobą
drzwiiprzekręciłaklucz.Staryzamekniebyłjejsprzymierzeńcem.
Zgrzytstalowegomechanizmurozniósłsięniepokojącymechem
pokorytarzu.Dominikazamarłazprzerażenia.
Naszczęścieniczaskakującegosięniewydarzyło.Nawet
mieszkającanaprzeciwkoosiemdziesięcioletniapaniGenowefanie
zareagowałanatenhałas.SzczęściemdlaDominikiseniorkamiałanie
najlepszysłuch.
Boże,żebytylkoudałomisięwyjśćstądniezauważenieprosiła
szeptemStwórcę,wznoszącznadziejąwzrokkuniebu.
Zwinnymtruchtem,napalcach,wstrzymującoddech,zbiegła
naparter.Znieustępującymaninachwilęstrachemwyjrzała
nazewnątrz.Ulicabyłaniemalpusta,cododałojejodwagi.
Nadworzepanowałszarywiosennynastrój.Niebozasłane
ciężkimiołowianymichmuramisprawiałoponurewrażenie.Było
podobnedojejstanuducha.Ulewawisiaławpowietrzu.Towszystko
niemiałojednakdlaDominikiwiększegoznaczenia.Skupiona
narealizacjiswojegopostanowienia,pogrążonawmyślach,
zdecydowanymkrokiemruszyłaprzedsiebie.
Jejpoczątkowospokojny,spacerowykrokzkażdąkolejnąchwilą
stawałsięcorazbardziejdynamiczny.Mimowolnieprzyspieszała,była
bliskabiegu.Gdybyktośspojrzałnaniązboku,łatwodoszedłby
downiosku,żekobietawciemnychokularach,nienaturalniepochylona
doprzoduistawiającadługiezamaszystekroki,wyraźnieprzedkimś
ucieka.Nadodatekoglądałasięcopewienczaszasiebie,jakby