Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Świetniewiem,żekilkadniwcześniejdostałodPiotra
całkiempokaźnekieszonkowe,alenieumiem
muodmówić.Byciemacochątowyjątkowoniewdzięczna
rola…Człowiekdajecałesercecudzymdzieciom,które
zczasemzaczynakochaćjakswoje,aleitak,gdzieś
wgłębiduszy,zawszemawątpliwości,czyjestdlanich
wystarczającodobry,czydajezsiebiewszystko…
Jasnemówięwięc.Wyjmijjesobiezmojej
portmonetkidodaję,aonrzuca„dzięki”,oznajmiami,
żewybierasięnalodowisko,iwybiegazkuchni.
Pytałeśtatęozgodę?!krzyczę,bomłodyjestjuż
naschodach.
Tak,wczoraj!odkrzykuje,więcodpuszczam.Igor
zeswoimojcempomniepodjadą,wszystkoustalone!
dodaje,zanimwpadadosiebie,gdziezapewne
wpośpiechuwrzucacośdoswojegoulubionegoplecaka
iwyjmujezdnagarderobypudełkozłyżwami.
Okej.Chce,niechidzie.Tylespokoju,myślę,podając
Niniełyżkę.
Kwadranspóźniej,kiedymłodasiedziwsalonieiogląda
ŚwinkęPeppę
,ajaprasujęczekającynamojeręcestos
koszulPiotra,przypominamsobie,żezapomniałam
oprezencie.DałamKaikawałekorzechowca,ale
zapomniałamjejwręczyćperfumyiprzywiezione
zWiedniaczekoladki,którekupiłamdlaniejjeszcze
wlistopadzie.Odkładamwięcżelazko,sięgampotelefon
iwybieramnumernaszejniani,chcączapytać,czy
będęmogłapodrzucićjejprezentjutroalbopojutrze,
kiedyzajadędocentrum.Dziewczynajednaknieodbiera,
ajejtelefonjestpozazasięgiem.Dziwne,boprzecież
powinnabyćterazwautobusie,aleszybkoprzestaję
otymmyśleć.ZakilkadniWigilia,naszepierwsześwięta
wdomunadjeziorem.Wtejintencjidałamzsiebie
wszystko,każdyzakamarekprzestronnejwillilśni
czystością,zżyrandolizwisajągirlandy,zdobiącerównież
kutąporęczschodówprowadzącychnapiętro,