Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
opowieści.–Nie.Tosięzdarzyło,kiedybyłemścigany
przezbandęTemudżeinów.
–Czytobyłowtedy,kiedyukradłeśimtabunkoni?
–zapytałWill.
Haltpopatrzyłnaniegoizmarszczyłleciutkobrwi.Will
uśmiechnąłsiędosiebie.Haltnielubił,
bymuprzypominano,żeukradłTemudżeinomstado
liczącedwadzieściakoni,bywykorzystaćjedoulepszenia
konihodowanychdlazwiadowców.
–Powiedzmy,żejepozyskałem–oznajmiłznaciskiem
Halt.–Zostawiłemzaniestopięćdziesiątsztuksrebra,
czyliowielewięcej,niżbyływarte.
–AleniezapytałeśTemudżeinów,czyzgadzająsię
sprzedaćcikonie,prawda?–wtrąciłGilan.Podobniejak
WillznałdrażliwośćHaltawkwestiisposobu„pozyskania”
koni.
–Cóż,toniemiałobysensu–przyznałHalt.–Oninigdy
niesprzedająswoichkoni.
–Czyliwgruncierzeczyukradłeśje–podsumowałWill,
aHaltspiorunowałgowzrokiem.
–Okradzieżymożnamówićwtedy,gdyzabieraszcoś
bezzapłaty–powiedział.–Coś,conienależydociebie.
–Niezależnieodtego,czyzostawiłeśzaniepieniądze,
czyteżnie,samprzyznałeś,żeTemudżeininiezamierzali
sprzedawaćtychkoni,cooznacza,żejeukradłeś
–oznajmiłGilan,ztrudemukrywającuśmiech.Halt
zmarszczyłbrwiipatrzyłnaprzemiannaswoichdawnych
uczniów.
–Bardziejwaslubiłem,kiedyokazywaliścieodrobinę
szacunkustarszym–rzekłwreszcie.
Willwzruszyłramionami.
–Cóż,dawniejcięszanowaliśmy,alepotem
dowiedzieliśmysię,żeukradłeśstadokoni,iodtejpory
trudnonambyłouważaćcięzawzórdonaśladowania.
Maddiezlitowałasięnadsiwowłosymzwiadowcą.
LubiłaHalta.Zawszebyłdlaniejprzyjacielem,azupełnie
niedawnodowiedziałasiętakże,żetowłaśnie
onwnajwiększymstopniuprzyczyniłsiędozmianyzasad
obowiązującychwKorpusieZwiadowcówiwyrażenia