Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
przędzionejwdomu,abutyzeskóry–stare,aledobrzeutrzymane.
Wczasach,gdywiększośćludzinawsimogłapozwolićsobietylko
nadrewnianechodakiwypchanesianem,tebutystanowiłydowód
zapobiegliwościidobrobytu–podobniejakjakośćproduktów
nawozie.
Drogawspięłasięnaniewielkiewzgórze,aotwartepolapoobu
stronachpowolizaczęłyustępowaćmiejscagęstemulasowi,wktórym
głębokiecieniedrzewukrywałykażdego,ktomógłbyobserwować
trakt.
Aterazwłaśniektośgoobserwował.Dokładnieczterechktosiów
przyglądałosięposkrzypującemuwozowi,którytoczyłsiępowoli
wśróddrzew.Poobustronachdrogirozciągałosięjeszczeosiemczy
dziewięćmetrówotwartejprzestrzeni,dalejzaśzaczynałasięściana
lasu.Farmerspojrzałobojętnienamrocznecieniepobokachdrogi
ipoprawiłsięnakoźle,żebyznaleźćwygodniejsząpozycję.Nicnie
wskazywało,byzauważyłwśróddrzewmilczącychobserwatorów.
Przywódcągrupybyłprzysadzisty,okołotrzydziestoletnibrodacz.
Miałprosteubranie–kaftanidomowejrobotyspodnie–atakże
płaszczzniedźwiedziejskóry.Kapturzrobionozłbaniedźwiedzia.
Napierwszyrzutokawyglądałotoimponującoigroźnie–jakby
warczącypyskznajdowałsiętużnadbrodatą,brudnątwarzą
mężczyzny.Jeślijednakktośprzyjrzałbysięuważniej,dostrzegłbybez
wątpienia,żeniedźwiedźwchwiliśmierciniebyłwnajlepszejformie.
Jedenzkłówbyłułamanywpołowie,awlicznychmiejscach,gdzie
futrosięwytarło,prześwitywałyłyseplackiskóry.Tenopłakanystan
płaszczaikapturanieprzeszkadzałjegowłaścicielowi.Samsiebie
nazywałBartonemNiedźwiedziobójcąizyskałwokolicyzłąsławę
jakoprzywódcabandyrabusiównapadającychnaprostychludzi
–farmerówimieszkańcówpomniejszychwiosek.
Bartonsiedziałnaniskiejgałęzidrzewaiprzyglądałsię
skrzypiącemuwozowi.Zirytacjąspojrzałwdół,gdyjedenzjegoludzi
pociągnąłgozanogę.
–Cojest?–zapytałnieprzyjemnymszeptem.Mężczyzna,który
nazywałsięDonald,uśmiechnąłsięgłupkowatoiwskazałwóz.