Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Atoczemu?
–Bostary,bopoważniechory,bonajwyraźniejpoprzejściach,
bomały,boczarny,noibezogona.
–Notak–skinąłemgłową–jakiśłotrobciąłmuogonekprzy
samymtyłeczku...
Maluszekjakgdybyzrozumiał,oczymmowaipewniechcąc
wkupićsięwnaszełaskiśmiesznie,kilkarazy,pokręciłtymswoim
kuperkiem,bozamerdaćniemiałprzecieżczym.
Wkońcutrzasnęłafurtka,samochódparkującyprzednaszym
domemodjechał...
ZostaliśmyzMaluszkiemsamnasam...
Piesekstanąłprzedemnąispojrzałmiwoczy,najwyraźniej
zobawącogoterazczeka...
***
NaszakundliczkaRudzia–prawiejamnik!–razidrugiostrożnie
obwąchałanowegodomownika,apotemtrąciłagoswoimczarnym
nochalem,uśmiechającsięcałympyskiemizapraszającMaluszka
dozabawy.Poskakalitrochęwogródkunatrawniku,udając,żewalczą
zesobą,apotem–gdyznudzonaRudzia–zostawiłagosamego,
zawołałempieskadodomu.
Dreptałposłusznie,trzymającsięmojejnogi,jakbybyłdoniej
przyklejonyibałsię,bardzosiębał,czegoniebyłwstanieukryć...
chociażchybanawetniepróbował...
–Piesku,niebójsięjuż,niedrżyj–szepnąłem,nachylającsię
kuniemu,aontenszeptusłyszał,aleczyzrozumiał?Chybanie.
Najpierwbowiemsięskulił,apóźniejzadzierającłebek,spojrzałtylko
namnietymiswoimizmętniałymiślepkami,wktórychbyłajakaś
jedna,jedynanajogromniejszaprośba.Jaka?Tegojeszczewtedynie
umiałemzgadnąć...imusiałominąćsporoczasu,żebympojął,
ocoonwtedybezgłośniewylęknionyżebrał:„Niebijmnie...”–takie
to,bezwątpienia,byłotojegoniemebłaganie...
Zdezorientowanyrozglądałsiępodomu.
–Zrobimyeksperyment–powiedziałem.–Zobaczymy,coteż
onjada.Wkuchennejszafceleżałagarstkawysuszonychnakamień
skórekchleba,którepewniemiałyjakieśtamprzeznaczeniekulinarne.
WziąłemjednąznichipodsunąłemMaluszkowipodnosek.Nieomal
rzuciłsięnaniąiwmgnieniuokarozgryzł,przełknąłipatrzącsię
namnie,najwyraźniejczekałnawięcej.Chudzina...
–Ojbracie!Tośtymusiałmiećwżyciuniebywaływręczdobrobyt!
Idziemy!