Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Minęłokilkamiesięcy.Jaksięspodziewałem,mojasiostrawyszłazamążzaWłocha.
Ślubiweselespadłynamojebarki.NajazdWłochównaSłupsk.WMetrzebawiłosięna
weseluponadstoosób.Mójportfeljakośtowytrzymał.GorzejzWiką.Wdniuwesela
zrobiłapiekielnąawanturę,wkońcujednakjakośsięułożyło.Zabawatrwaładorana.
Okazałosię,żeiciotkawzięłaślub.Oczywiściezkoneserem.Zaposesjęsprzedanąw
GdynikupilidużemieszkaniewWarszawie,małysklepik,azaresztękoneserwykupiłz
galeriiKossakówiGierymskich.Krótkopoślubiezaśodbyłsięrozwódpoprzedzony
kłótniamiinienawiścią.Koneserumiałsiętakzawinąćwokółmajątkuciotki,żezagarnął
prawiewszystko.Czyżbymójstryjgdzieśtamzzaświatówznowuoddziaływałnanasze
życienaziemi?
Wspanialeukładałomisięwpracy-niestety,wdomuciągleźle.Tonźle”muszę
wytłumaczyć,boprzecieżmiałemdwójkęuroczych,zdrowychdzieci,ładnemieszkanie,
samochód,gosposię.Wystarczałonampieniędzynawszystko.Jeszczemłode,ustawione
finansowomałżeństwo...Czegochciećwięcej?AjednakkonfliktymiędzymnąaWikąbyły
nieustanne,itoobyleco.
-Wtejchwilimaszzjeśćdokońca!-krzyczałaWikanaŁukasza,którymiałbuzię
pełnąmięsa.Oczywychodziłymunawierzch.Krztusiłsię.Pobiegłzamnądołazienki.
-Tato,mogę?-prosiłzwybałuszonymioczymaiwydętymipoliczkami.Podniosłem
deskęklozetową.
-Szybko.
WeszłaWika-awantura.
-Pocopowiedziałeśrodzicomopapierosach?-Awantura.
-Dlaczegorozmawiaszzobcymionaszympożyciu?-Awantura.
-DlaczegoskarżyszsięnamnieAlainowi?-Awantura.
Każdakłótnia,częstoobzdury,kończyłasięspazmatycznympłaczemWiki.
Uspokajałemją,przepraszającicałującmokreodłezoczy.Wkońcujejzdenerwowanie
ustępowało,itrwaliśmyprzytuleni,takblisko,żeciepłojejudrozpalałomikrew.Zaczynałem
pragnąćWiki,jejmiłości,jejgorącychust,jejpiersi,aonaodpychałamnieodsiebie,nie
pozwalającnanic.
-Nie...Byłeśniedobry...
Odwracałemsię,rozpalonyirozgniewany.Zasypialiśmyznowukażdeosobno.Ona
zadowolona,żejeszczerazsięjejudało.Japamiętającyoodrzuceniu.Przeznastępnedni
znowubyliśmysobiedalecy.Iznowuprzychodzilidonassąsiedzizbutelkąwhiskyicały
wieczór,nierazdopóźnejnocy,roztrząsaliśmynaszenieudanepożycie.Nanowoszukaliśmy
przyczyntakiegostanu.Każdywyłuszczałswojepomysły,dlaczegotaknamniewychodzi.
Niedochodziliśmyjednakdoporozumienia.Nicterozmowyniezmieniały.Przeciwnie.
Sąsiedziodnaswychodzili,amykładliśmysiędołóżkaźlinasiebie,rozgniewani.Wika
skulonawkłębek,przykrytakołdrąpoczubekgłowy,znowułkająca.Byłemcorazmniej
wrażliwynatejejciągłepłacze.Zamiastwspółczuciazaczęływemniebudzićrozdrażnienie.
Corazlepiejwidziałem,jakbardzosięodsiebieoddaliliśmy.
12