Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
znalazłszyjednaknawetkropli,poszedłdopokojumatki.Przezścianę
słyszałem,jakkrzyczałdoniej:„Tak,jestempotworem”...Pochwili
wrócił,trzymającwrękubanknot.Zszelmowskimuśmiechem,lekko
sepleniącjaktoon,powiedział:
Madomniesłabość.
Tojednakdziałosięprzeddwomaponadlaty.Stałemwtym
samymprzedpokoju,alejużwinnejsytuacji.Zamiastsatyrycznego
gospodarzaijegopedantycznejinadopiekuńczejmatkiwitałmnie
owczarekniemiecki,stojącywśródśmieciignijącychodpadków.Pies
nieporuszałsię,cojaksiędomyśliłemniebyłodobrymsygnałem.
Jarównieżznieruchomiałem.Zwierzęprzeszywałomniewzrokiem,
patrzącmiprostowoczy.Przypomniałemsobieinformację
zporadnikówdlaludzibojącychsiępsów:„Jeślipiespatrzyciprosto
woczy,atyodwzajemniaszmusiętymsamym,ontraktujetwoje
spojrzeniejakaktagresji,ijeślipoczujesięsprowokowany,może
zaatakować”.Wtejsytuacjiniepozostawałominicinnego,jakspuścić
wzrok,cozresztąniezwłoczniezrobiłem.Patrzyłemnawysypisko,
naktórymstałowczarek.Iotonaglestałosięcoś,cozdumiałomnie
bardziejniżwszystkoinnetegodnia:śmieciporuszyłysięizaczęły
podnosić,jakbypowodowanesiłąodśrodkową.Pochwilidostrzegłem
ludzkągłowępokrytąskorupamijaj,obierkamiziemniaków,papierów,
sadzy,amożeiczegośdużobardziejbrudnego.Zkupyśmieci
wynurzyłsięczłowiek.ByłtoŚwiątek.
Dzieńdobry,panieC.powiedział.Wyobraźsobie,żematka
mizmarładodał.
Odczuwałemcośwrodzajuzmęczenia.Świadomieużywam
określenia„cośwrodzaju”,boprzecieżniebyłopowodów,bym
narzekałnaznużenieczysenność.Syndromwyczerpanejbaterii?Nie
byłopowodówdowyczerpania.Domyślałemsię,żezachodząwemnie
jakieśzmiany;potyluprzejściachniebyłobytodziwne.Psychikajest
podobnorodzajemmechanizmu,którymożesięzużyć.Niebyłem