Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
wioscewidziałemzarzynaniewołu.Niechciałiść
dorzeźni,męczylisięznim.Przywiązanomurogi,
zadartołeb,aonwciążsięszamotał.Rzeźnikposzedł
potopór.Wtymmomenciewółnagleskamieniał.Teraz,
kiedywidzętedumnedrzewa,gdymilionyliścistoją
nieruchomojaknamalowane,przypominamisię
ówabsolutny,śmiertelnybezruch,oczekiwanienacios
topora.Jajeszczenicniewidzę,aleonejużczują
nadciągającebłyskawiceiwicher.Zapadająciemności.
Milczymy.Gdzieśwoddalicichutkogrzmi.Lekkipowiew
wiatru.Drzewawzdychają.Znowugrzmi.Nadsłuchujemy.
Ktościchozauważa:„Jużnadchodzi”.Wszyscymyślimy,
żeżyjemywciężkichczasach,jakieśdziwneuczucie
niepewnościprzygniatapiersi.OdstronyÓbudysłychać
dzwony.Wiatrzapiszczałispadłananasnocnaciemność.
Podoknamijestblaszanydach,jużdeszczponimbębni.
Straszliwyhuk,zanimdrugiidwanaścieolbrzymich
drzewpochylasięrównocześniewjednąstronę.Prostują
się,alewiatrznówjekładzie;tracąnaglewszystkiesiły
ichwiejąsięjaktrawa.Huraganwchodziwnieniczym
duży,gęstygrzebień.Wszystkiegałęzie,wszystkieliście
układająsięwjednymkierunku,jakuczesanewłosy.
Trzeszczągałęzie.Gdzieśwylatujeokno,potemsłychać
ludzkiegłosy.Agdyhuraganprzeczesujedrzewa,nagle
ciskazgóryniebotycznąścianąwody,raptowniecztery,
pięćrazy.Grzminieprzerwanie.OdÓbudydolatująostre,
urywanedźwiękidzwonu,czasemwiatrjeporywanim
zdołajądonasdotrzeć.Nadlatująrozdartepłachtywody,
długie,wysokiejakwieże,waląsięjednanadrugą,
spadająnapark,nażółteścianydomu,barwiąc
jenabrązowo.Gdzieśzdalekasłychaćdługi,przeciągły
krzykkobiety.Apotemjednocześnie:grzmot,trzask,
łomot,straszliwyhuk.Toniedeszcz,nieulewa,tylko
straszliwe,latającewpowietrzupołaciewody,niby
wielkiebojowesztandaryzwody,zestrzępówchmur.
Uderzająwpłaczącągęstwinęliści,przygniatającjąaż
doziemi.Odstronymiastadźwięktrąbkistrażackiej,
pewnieśpiesząsiędozawalonegodomu.Wpokoju