Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
5
GdyWargastanąłwoknie,MariuszDomańskiniemal
całysięrozpłaszczyłnaprzednimsiedzeniu
wypożyczonegopeugeota.Poczekał,tamtemuznudzi
sięgapieniewprzestrzeń.Znowuusiadłwygodniej,
tłumiąckaszel.
OddomuLuizydzieliłagosporaodległość,niesądził,
żebyWargazdołałgodostrzec.Mimowszystkowolał
zachowaćostrożność.Ostrożnośćzawszebyła
wskazana.Wyglądałonato,żeArekzrobiłsobiewolną
sobotęiDomańskimarnowałczas.Zresztą,wsoboty
Adaśteżbyłwdomu.Mariuszitakniemógłbywejść.
Bochoćdziecikochaneiczłowiektęsknizanimi
najbardziej,nieumiejądochowaćtajemnicy.
Musiałjednakprzyjechać.Miałnadzieję,żezobaczy
chłopcaiLuizęchoćbyzdaleka.Zamiasttegomógł
oglądaćWargę.
Zniechęconysiedziałjeszczejakiśczas.Powinien
wrócićdohoteluipołożyćsię.Czułsięsłabo.Niebyło
jeszczenajgorzej,tonietenetap,kiedypogorszenie
przychodzizdnianadzień.Narazieczułsięsłabiej
zkażdymtygodniemiutrzymywałwmiaręjednostajne
tempoumierania.
Ktośmukiedyśpowiedział,żewżyciunależysię
cieszyćzdrobnychsukcesów.
Wyciągnąłrękę,abyprzekręcićkluczykwstacyjce
iodjechać,alewłaśniewtedydrzwidomuotworzyłysię
istanęławnichLuiza,trzymającAdasiazarękę.
Świetniewyglądaławskórzanympłaszczu,zlejącymi