Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
10
Zamiastbezpośrednionakomendę,Krukpojechał
spotkaćsięzprowadzącymsprawęMartyKrynickiej
prokuratorem.Zastałgowjegogabinecie.Prokurator
MariuszBroniewskispojrzałnaKrukazzanasuniętych
nanosokularówdoczytania.
–Przykromi,alejestemmocnozajęty.
–Oczywiście.Pewnieteżbardzosiępanśpieszy.
–Toprawda,wkrótcemamwokandę.
–Ajestpanwbiurze,czywłaściwietopananiema?
Okulary,uniesioneeterycznymipalcamiprokuratora,
delikatniewylądowałynabiurku.Palcemiałyjeszcze
cośdozrobieniazteczkązaktami.Zamknęłyją.
Tomusiałbyćdlanichsporywysiłek.
SpojrzenieBroniewskiegostałosięprzenikliwe.
–Ocopanuchodzi,komisarzu?
Krukniepowiedziałnic.Ludzieczasempytali
orzeczyoczywiste,aonczasemodpowiadałnatakie
pytania,aczasemnie.
–Dowodysąniepodważalne.–Prokuratorpochylił
głowęiuśmiechnąłsięgrzecznie,jakbymówił
dodziecka,któreniepotrafizrozumiećfaktów.
–Panjestpraktykiemidoskonalewie,żenawet
najmocniejszedowodymożnapodważyć.Wdodatku
mapanproblemzmotywem.
–Niemamztymżadnegoproblemu.
–Dlaczegomiałabytozrobić?
ProkuratorchwilęsięnadczymśzastanawiałiKruk
wiedział,żeniebyłtonamysłnadodpowiedzią