Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieuchronniejaktenwiatr.Zamknąłemnakluczisolidnyskobeldrzwi
warsztatu,przeszedłemdoczęścimieszkalnejnapiętrzeipołożyłem
się,obserwujączaokiennewyczynychmur.Wsłuchanywjeszcze
odległepomrukinadciągającejburzywiedziałem,żeniezasnę,
aspodziewana,oczyszczającaatmosferęburzaprzechodzibokiem.
Nieboznówbyłojasne,zaotwartymznównaościeżoknempanowała
dusznacisza.Choćzaczynałsiębólgłowy,sięgnąłempotekę
skrywającąskserowanywtajemnicyprzedEmiliąManuskrypt
Talliński.Iotowrazzotwarciemteczkiświat,zwykłecodzienne
dźwięki,zdominowałpulsującyjęksyrenwozówstrażackich,
policyjnychiratowniczychambulansów.
KartkazakartkąprzerzucamkopięManuskryptuEmilii,barwne
ksero,szukającwnimpodobieństwadotego,którywłaśnieuniej
zostawiłem,aleniemogęsięskupićzpowoduowychdźwięków
przeszywającychEn,mimożeniemadnia,abyichniesłyszeć.
Ajednaktegopopołudniacośbyłonietakjakzwykle,byłoinaczej,
byłojakbydotyczyło,dotykałomnieosobiście.Oczywiścienietylko
dlategoniemogłemskupićsięnarękopisie,głównaprzeszkodatkwiła
wemniesamym,brakowałomipoprostustosownejwiedzy,
codziennegoobyciazniewiadomym,ztajemnicą,którazresztą
dajmytemupokój.Zgarnąłemledwierozłożonyplikkartek,
wyrównałemdogrzbietuizpowrotemwsunąłemmiędzytekturowe
okładkiteczki,ściągającopasującejetasiemkiiciasnowiążąc
kokardki.
Towłaśniewtedy,tegopopołudniapłonąłwzaułkuidocna
spłonąłdomekNa-PrzykładEmilii,aonasamazniknęłabezśladu.
Stałosiętak,jakbynigdyniepojawiłasięwmoimżyciu,jakby
wogólenieistniała,mimożejejistnieniepotwierdzałaprzecieżukryta
podukośnymblatempulpituwmoimgabinecie,zrobionaprzezemnie
ukradkiem,kopiaTallińskiegoManuskryptu.Jednakowożniedasię
wywieśćztegofaktudowodumojegozwiązkuzpaniąEmilią,która
nagle,jakjakaśKrólowaŚniegu,wprostześnieżycywtargnęła
dowarsztatu,aterazrównienaglezniknęłauniesionamiędzy
płomienistymiskrzydłamimitycznegoŻar-Ptaka.
Stałosiętowsierpniu,wietrznym,skwarnym,ajużpodkoniec