Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Gypskoczyłiszczeknąłkrótko,jakbychciałpowiedzieć
„tak”.Biedny,jegosposobywypowiadaniasiębyły
bardzoograniczone.
Koszyk,októrymbyłamowa,zawierałzwykleobiad
AdamaiSeta,ażadencelebrantpodczasuroczystościnie
mógłmiećbardziejpoważnejminyimniejtroskaćsię
ospotkanychznajomychniżGyp,kiedyzkoszykiem
wzębachszedłprzynodzepana.
Wychodzączwarsztatu,Adamzamknąłgonaklucz,
kluczwyjąłizaniósłgododomustojącegopodrugiej
stroniedziedzińca.Niskitobyłdom,krytysłomą,
zesczerniałymiścianami,wyglądałjednakmile
wwieczornychblaskach;okna,zszybamioprawnymi
wołów,byłyszerokie,bezplamy,akamieńsłużący
zaprógbyłtakczystyjakbiałekamuszkiwyrzucaneprzez
przypływmorza.Stałananimschludnastaruszka,
wpasiastejciemnejsukni,czerwonejchustce,białym
czepcuiprzemawiaładogromadydrobiuściągniętego
snadźpłonnąnadziejądostaniazimnychkartoflilub
okruszynchleba.Wzrokstarejkobietyzdawałsię
osłabiony,boniepoznałaAdama,dopókisięnieodezwał.
–Otoklucz,Dolly,schowajmigodojutra.
–Dobrze,aleczypanniewejdzie?PannaMariajest
wdomuipanBurgezarazpowróci,jestempewna,
żebyłbypanubardzorad.
–Nie,dziękujęci,Dolly,muszęjużiść;dobrego
wieczoru.
AdamszedłwielkimikrokamizGypemunogiprzez
dziedziniec,apotemdrogąprowadzącąwdolinę.Gdy
zszedłnadół,spotkałjakiegośniemłodegojeźdźca
zwalizkąprzytroczonądosiodła,atenminąwszyAdama,
zatrzymałkoniaispoglądałczasjakiśnawysokiego
robotnika,ubranegowpapierowączapkę,skórzane