Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
obracasięjeszczechwilęwłasnymrozpędem.
–No!no!Adamie–zawołałWiryBen–dajnamspokój,
przyganiałeśniedawnokazaniom,tymczasemsamlubisz
jeprawić.Wolnociprzenosićrobotęnadzabawę,jazaś
wolęzabawę,tymlepiejdlaciebie,borobotyzawsze
więcej.
Tymsłowem,któreuważałzaargumentostateczny,
WiryBenzakończyłsprzeczkę,zamknąłswójkosz
znarzędziamiiwyszedł,azanimMumTaftiSandyJim.
Setnieśpieszyłsięispoglądałnabrata,jakby
oczekiwałczegośodniego.
–Czyniepójdzieszdodomuprzedkazaniem?–spytał
Adam.
–Nie,przebioręsięuWillaMaskery,tammammoje
rzeczy,przeddziesiątąniewrócę.Możebyć,
iżodprowadzęDinęMorris,jeślinatopozwoli,bojak
wiesz,niebędziezniąnikogozPoyserów.
–Powiemmatce,bynaciebienieczekała.
–AtyniebędzieszdziświeczoremuPoyserów?–
spytałSet,odchodzączpewnąnieśmiałością.
–Nie,pójdędoszkoły.
Gyptymczasemleżałnaswoimwygodnymposłaniu,
tylkogdyinnirobotnicyodeszli,onpodniósłgłowę
ipatrzyłnaswegopana,ajaktylkoAdamwłożyłlinię
dokieszeniizacząłodwiązywaćfartuch,Gyppobiegł
doniegoispoglądałmuwtwarzzcierpliwym
oczekiwaniem.GdybyGypposiadałogon,byłbynim
niezawodnieporuszał,alepozbawionytejnaturalnej
ozdoby,byłwpołożeniuwieluosób,którewydająsię
powolniejsze,niżsąwistocie.
–A!Jesteśgotów!Weźkoszyk!–przemówiłAdamtym
samymłagodnymgłosem,jakimsięodzywałdoSeta.