Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
ispytała,czymaprzygotowaćcośdojedzenia.
Odmówiłam,aonazaładowałatacęcroissantamiikawą
dlapanaAnkha.Aromatświeżegopieczywawypełnił
pomieszczenieisprawił,żedoustnapłynęłamiślinka.
Gdytylkokobietazniknęła,rzuciłamsiędoszafki,
żebypozbieraćokruchyzblatu.Potemzłapałam
torebkęobwarzanków,którekupiłamzakieszonkowe,
ipoczęstowałamKat.
Pokręciłagłową.
–Domyśliłaśsięwięczapewnezmoichniebywale
subtelnychesemesów,żemiędzySzronemimną
wszystkoskończone.„Między”czy„pomiędzy”?Nigdy
niewiem,cojestlepsze.Takczyowak,tymrazem
tonapoważnie.
–Cosięstało?–Pochłonęłamobwarzanka
wrekordowymczasieichoćmiałamwielkąochotę
nadrugiego,oparłamsiępokusie.Gdybystarczyły
nadłużej,mogłabymkupowaćichmniej,atymsamym
więcejbymzaoszczędziła.
–Wczorajwnocynieczułamsiędobrze–oświadczyła,
wyglądającżałośnie.–Fakt,Szronotymniewiedział.
Poprosiłam,żebyzemnązostał,aonodmówił.
–Kiedy„wiadomokto”wychodzinaświat,onmusi
walczyć.Wszyscywalczymy,jeślitylkojesteśmydotego
zdolni.Tonaszobowiązek.
Naszprzywilej.
–Nieumarłby,gdybyzrobiłsobiewolnywieczór
–mruknęła.
–Alemoglibyumrzećjegoprzyjaciele.Potrzebują
każdegowsparcia.
Popatrzyłanamniezezmarszczonymczołem.