Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
KatParkeridoktorRichardAnkh.Niewiem,czy
kiedykolwieksobiewybaczę,żemiałamudziałwich
śmierci.
Poprawka.Nigdysobietegoniewybaczę.
Zlewejstronydobiegapomruk,odwracamsię
napięcieiwidzę,żezziemipowstałydwazombi.Dwa
zombiniezmojejlistynagrobkowej.Cotam,dodiabła!
Dobywamponowniemieczyizmocnobijącymsercem
przyglądamsięnowymprzeciwnikom.Rodzajmęski.
Jedenjestchorobliwieotyły,adruginiski
iprzysadzisty.Obajodznaczająsięszarawym
odcieniem,takjaktamtenosobnikpłciżeńskiej,
azatemtymsamymstopniemrozkładu.
Biegnąwmojąstronę,niepotykającsię,ichkościnie
jeszczenatylekruche,bypękać.
Uskakujęwprawo,aleczujniepodążajązamną
spojrzeniem.Dobrze.Niezatrzymujęs,odcgając
tychdwóchodcywiw,alewiadamiamsobiezbyt
późno,żenamojejdrodzeznajdujesięniewielki
nagrobek.Potykamsię,padamnatyłekitracęoddech.
Leżęjakdługaprzezsekundę,możedwie,ale
towystarcza.Dopadamniezombicznytandem.Robię
przewrótwtyłiwyciągamprzedsiebiemiecze,tnąc
obastworywtułowie.Naziemięspadająliczneorgany,
ależadenznichjakbyniezauważa,żezostałwłaśnie
wypatroszony.Albomajątownosie.Napierającały
czas.
Wymierzamjednemukopniakawpachwinę,zatacza
sięwbok,jednocześniepozbawiamdrugiegogłowy
pojedynczymcciemmiecza.Zdekapitowanedziwadło,
znajdującesięterazzamoimiplecami,jakimścudem