Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nieistniejącymistraszydłami.Tak,fantastyczne.
Emzarzuciłamiręcenaszyję.
–Daszradę,wiem,żedasz.Możeszwszystko!
Jejwiarawemniewydawałasięzatrważająca.
–Zrobię,cowmojejmocy.
–Twojamoc...Och,fuj!–Krzywiącsięzprzerażenia,
odskoczyłaodemnie.–Jesteścałabrudnaimokra.Iterazjateż
jestemcałabrudnaimokra.
Roześmiana,rzuciłamsięwjejstronę,aonapisnęła
iodskoczyła.Godzinęwcześniejpolałamsięwodązwęża
ogrodowego,mającnadziejęnatrochęochłody.Oczywiścienie
uprzedziłamotymsiostry.Typowynumer,jakiwykręcasię
rodzeństwu.
–Zostańtu,dobra?
Wiedziałam,żemamapowiecoś,cozraniłobyjejuczucia,
ajazkoleipowiedziałabymcoś,żebyEmmamiaławyrzuty
sumienia,żemnieprosiłaowstawiennictwo;pewniebysię
rozpłakała.Nieznosiłam,kiedypłacze.
–Jasne,jasne–zapewniła,unoszącdłoniewgeście
niewinności.
Miałamwrażenie,żewymuszamnaniejtopospieszne
zapewnienie.Zamierzałaiśćzamnąipodsłuchiwać.
Tadziewczynabyłaprzebiegła.
–Obiecajmi.
–Niemogęuwierzyć,żewątpiszwmojąszczerość.–Widać
było,żejestniecooburzona.–Toboli,Alicjo.Naprawdęboli.
–Popierwsze,mojegratulacje.Zrobiłaśznacznepostępy
wgrzeaktorskiej–oznajmiłam,klaszczącprzytym.–Podrugie,
powiedz,cotrzeba,bojaknie,toznówzacznęsięopalać,bez
powodzeniazresztą.
Uśmiechającsię,wspięłasięnapalcach,wyciągnęłaramiona
iobróciłasiępowolinajednejnodze.Słońcerzuciłoakurat
bursztynowyblask,tworzącidealneoświetleniedlaidealnego
piruetu.
–Okay,okay,obiecuję.Zadowolona?
–Niepomiernie.
Potrafiłabyćprzebiegła,alenigdyniełamaładanegosłowa.
–Niepomiernie?Będęudawała,żerozumiem,cotoznaczy.
–Toznaczy...Och,mniejszaztym.–Zwlekałam,iwiedziałam
otymdoskonale.–Idę.
Zentuzjazmemgodnymżołnierzawyznaczonegodoplutonu