Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Któregośdniabędzieznichświetnaparapowiedziałapani
Lindezaprobatą.
Marylalekkosięwzdrygnęła.Wgłębisercamiałanadzieję,żetak
sięstanie,aleniechciałasłyszećplotkarskiegotonupaniLinde.
Ależtotylkodzieciucięła.
PaniLinderoześmiałasięzdobrocią.
Aniamaosiemnaścielat.Jawyszłamzamąż,kiedybyłamwjej
wieku.Nam,starszym,Marylo,zbytczęstowydajesię,żedziecinigdy
niedorastają,otco!Aniajestmłodąkobietą,aGilbertmężczyzną
iwielbiziemię,poktórejonastąpa,każdytowidzi.Jestdoskonałym
chłopcemiAnianiemogłabytrafićlepiej.Mamnadzieję,żenie
wplączesięwjakiśromantycznynonsenswRedmond.Niepochwalam
tychkoedukacyjnychuczelniinigdyniebędę,otco!Pozatymnie
wierzęzakończyłapaniLindestanowczożebystudencitakich
uniwersytetówzajmowalisięczymśinnympozaflirtami.
AleżtroszkęmusząstudiowaćpowiedziałaMaryla
zuśmiechem.
BardzoniewielemrugnęłapaniRachelajednakmyślę,
żeAniabędziesięuczyć.Nigdyniebyłaskoradoflirtów,alenie
doceniaGilbertatak,jaknatozasługuje,otco.Och,znam
dziewczyny.KarolekSloanerównieżzaniąszaleje,alenigdynie
poradziłabymAni,żebypoślubiłaSloane’a.Sloane’owiedobrzy,
uczciwi,szanowani,oczywiście.AletotylkoSloane’owie.
Marylaprzytaknęła.Twierdzenie,żeSloane’owiejedynie
Sloane’ami,niewyjaśniałozbytwiele,aleonazrozumiała.Każda
wioskamiałatakąrodzinę:dobrą,uczciwą,szanowaną,alebylitylko
Sloane’amiizawszenimipozostaną,nawetgdybymówilijęzykiemnie
ludzi,aaniołów.
GilbertiAnia,szczęśliwienieświadomi,żeichprzyszłośćzostała
właśniezaklepanaprzezpaniąRachelę,przechadzalisięwśródcieni
LasuStrachów.Polauprawneponiżejwygrzewałysię
wbursztynowymświetlezachodupodbladymniebemzróżuibłękitu.
Woddalizagajnikiświerkowebłyszczałybrązem,aichdługiecienie
padałynapołożonewyżejłąki.Jednakwokółnich,wjodłach,wietrzyk
śpiewałpieśńjesieni.
Terazlasjestnaprawdępełenstrachów!Prześladujągostare