Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Możeherbatychcesz?!krzyknęławkierunkusalonu.
Kazimierznieodpowiedział.Prawdopodobnienie
usłyszał,ponieważtelewizorgrałnaprawdęgłośno.Przez
momentsłychaćbyłoreklamy.Janinędrażniło,żemąż,
zamiastskoncentrowaćsięnajednymprogramie,
przeskakujezkanałunakanał,aledoceniała,
żeprzynajmniejjednąrękęmasprawną,dziękiczemu
sammógłoperowaćpilotemodtelewizora.
Mimobrakuodpowiedzizaparzyłaherbatęiodstawiła
doostudzenia.Kazimierznielubiłgorącej.Wróciła
doskubaniakury.Naniedzielęplanowałarosół.Siostra
mówiła,żejestdobrynawszelkiezłamania.
Dochodziładruga.Janinawmyślachodhaczałakolejne
punktydnia.Niemogłasobieprzypomnieć,czyrano
nakarmiłakróliki.OdkądKazimierzzostał
unieruchomiony,spadłonaniązbytwieleobowiązków.
Czułasięzmęczona,alenienarzekała.Lekarzeoceniali,
żenawiosnęKazimierzstanienanogi.Teraztrzeba
poprostuzacisnąćzębyiczekać.
Herbataostygła.Janinaprzelałazdzbanka
doszklankiizaniosłamężowi.Podziękowałsłabym
uśmiechem.
Maszochotęnacośdojedzenia?spytała.
Poczekamnaobiad.
Obiad!oświeciłoją.Zadużorzeczynagłowie.
Szykowałarosółnajutro,aprzecieżidziśtrzebacoś
zjeść.Dopieropochwiliprzypomniałasobie,
żewlodówcejestgarnekzwołowymibitkami,które
dusiławczwartek.Całkiemsporo,boprzecież
wszystkiegoniezjedli.Wystarczypodgrzaćmięso
iugotowaćziemniaki.Obiadbędziegotowyzagodzinę.
Potemmożnapójśćdozwierząt,posprzątaćwkuchni
iodśnieżyćobejście.Jaknazłośćpodkonieclistopada
mocnopopadało,anapoczątkugrudniachwyciłmróz.
Toniebyłdobryzwiastun.Wtelewizjimówili,żeśnieg
niebawemstopniejeibyćmożenaświętawcalejuż
goniebędzie.AJaninalubiłabiałeświęta.Zawszestroiła
nietylkochoinkęwdomu,aletakżedrzewka
nazewnątrz,opatulającjelampkami,którewieczorami