Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
–Wróciłem,tato.Przydamsięwgospodarstwie.
Przynajmniejdopókiniewydobrzejesz.
–Zmojegopowodurzuciłeśtakądobrąrobotę?!
Niepotrzebnie!Jasiadobrzesobieradzi,anawiosnęjuż
stanęnanogi.Chybażecięwyrzucili.–Spojrzał
podejrzliwie.
–Aninierzuciłem,aniniewyrzucili–wyjaśniłPaweł.
–Skończyłmisiękontrakt.Niepodpisałemnowego.
–Dlaczego?–spytałaJanina.–PrzecieNiemcydobrze
płacą,zadowolonybyłeś.
–Byłem.Byłem.–Pawełwestchnął.–Alewżyciu
potrzebnesązmiany.Nadarzyłasięokazja,żebywrócić…
Chłopakireaktywujątenośrodekwczasowynadjeziorem,
jesieniązaczęliremont,alewtrakciezrodziłsiępomysł
przebudowyimodernizacji.Potrzebująinżyniera,
zaproponowalimipracęwzamianzaudziały.
–Itakpoprostusięzgodziłeś?–Kazimierzniebył
przekonany.–Nawetniewiadomo,czytowypali,czy
przyniesiejakieśzyski.
–Ailemożnapracowaćukogoś?Najwyższyczaswziąć
sprawywewłasneręce.Cobędzie,tobędzie.
–Dzieciaku,aleprzecieiletychzyskówbędzie?Ileosób
dopodziału?Toledwiegroszedostaniesz,nieopłacasię.
–Mamoszczędności,zobaczymy.Zgłodu
nagospodarstwienieumrę,domjużteżwykończony,
nacomamtęfortunęzbierać?
–Jaktonaco?–zdziwiłasięmatka.–Narodzinę.Lada
chwilaślub,Mariolkapewniechybcikiemzaciąży,dzieci
sięurodzą.Narodzinętrzebaoszczędzać,samo
gospodarstwojużdochodutakiegojakkiedyśnie
przynosi.
–Niemacosięmartwićnazapas–powiedział
zuśmiechemPaweł.–Myślałem,żesięucieszycienamój
widok.Kawybymsięnapił.Mocnej,parzonej.
–Ależsięcieszymy!–krzyknęłaprzepraszającoJanina.
–Kawkijużcirobię.
–Toidlamnie–wtrąciłKazimierz.–Trzyłyżeczki
cukru.
–Pomoimtrupie!–zaperzyłasięJanina.–Conajwyżej