Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
spiczastądachówką,wybiłagodzinajedenasta,rozległo
sięnarazhura!...podobnedookrzykucałegopułku
siepaczy,azarazpotem,poprzezfurtkępomiędzy
akacjamiprowadzącądomałegodomku,wtłoczyłasię
gromadadzieci,którepodzieliwszysięnaplacunapięć
czysześćgrup,za​częłyza​ba​wiaćsięwpiłkęigryinne.
Jednocześnieztymimalcami,odzianymipowiększej
częściwbluzywytartenałokciachiwspodniedziurawe
nakolanach,zmalcami,którychmieszkańcydomów
nazywalipauprami,znaleźlisięnaplacuchłopcyinni,
chłopcymądrzy,jakpowiadałykumoszki,chłopcy
ma​jącystaćsiędumąswo​ichro​dzi​ców.
Ciostatnimielinasobiebluzycałeicałespodnie,
dziękiczemubyliprzedmiotemnienawiścichłopców
go​rzejubra​nychimniejpil​no​wa​nych.
Zminichwidaćbyło,żebylibychętniepobaraszkowali
z„pauprami”,alekarnośćzmuszałaich,bypospieszać
dodomówrodzicielskich,gdzieczekałynanich
podwieczorkiwformiekromekchlebazmasłemlub
kon​fi​tu​rami.
Opróczmalców„pauprów”ichłopców„przyszłości”
byłatrzeciajeszczegrupachłopców,którąnazwiemy
grupą„próż​nia​ków”.
Cinigdynieprzychodzilirazemzinnyminaplac
zabaw,nigdyrówniezinnyminiepospieszalidodomów,
bopra​wieza​wszewy​sia​dy​waliwko​zie.
Gdyichkoledzyitowarzyszepodążalinapiłkęlub
dodomównaprzysmaki,oniślęczeliwklasienad
wykończeniemnieodrobionychpodczaslekcjizadańlub
naddo​ucza​niemsięcze​goś.
Gdybyśmyteżwtejchwiliudalisiępoddomszkolny,
usłyszelibyśmy,jakwtrakcietego,gdyjeden
z„próżniaków”schodziłspieszniezeschodów,ruszając