Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
nanaukę.Pitousamwybierzesobierzemiosło,
dojakiegomapowołanie.Podczasmojejnieobecności
wyrośnie,apomoimpowrociebędziejużmiałfach,
iwtedyzobaczę,comożnabędziezrobićdlaniego.
Nodalej,mojedziecko,pożegnajciotkę–powiedział
doktor–ichodźmy.
JeszczeGilbertniedokończył,gdyPitoupodbiegł
dostarejpannyzwyciągniętymiramionami,bobardzo
musięspieszyłopocałowaćją,podwarunkiemżebędzie
topocałunekostatni,żebędzieonznakiemrozstaniasię
zniąnazawsze.
Aleoświadczeniedoktora„zasumę,jakąnatencel
przeznaczam”,jegoruchrękąwstronękieszeni,wktórej
prawdopodobniemusiałosięznajdowaćsporogrosza,
rozgrzałychciwośćdewotki.
–A!...–zawołała–aczypanwie,kochanypanie
Gilbert,ojednejjeszczerzeczy?...
–Oczym?...–spytałdoktor.
–Ależotym,Bożekochany,żeniktniemożebardziej
odemniekochaćtegobiednegodziecka!...
Ipowiedziawszyto,pannaRóżaAnielaotworzyła
ramionaichwyciłaPitouwobjęcia,ajednocześnie
złożyłanaobujegopoliczkachpokwaśnympocałunku,
poktórychbiednychłopieczadrżałodstópdogłowy.
–Obezwarunkowo–odrzekłdoktor–wiemotym
dobrze,idlategoteżtylkoprzyprowadziłemgonajpierw
dopani,jakonaturalnejjegoopiekunki.Aleto,comipani
powiedziała,przekonałomnie,żepomimodobrychchęci
niemożepaniniczrobićdlaAnioła!...Widzędobrze,
żepanizauboganato,abynieśćpomocbiedniejszym.
–Ach,drogipanieGilbert,czyniemaBogawniebie,
czynieżywionwszystkichstworzeńswoich?...
–Świętatoprawda–odparłGilbert–Bógdaje