Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Wymknęłamsięzniej,kiedytylkopijanystryjprzestał
namniezważać.Przysiadłampodoknemwkomnatce,
czekającświtu.Spojrzałamwczarneniebo.Nie
przy​je​chała.Na​wetdziś...
Przysnęłamnamgnienie,aleświtałowreszcie.
Zdmuchnęłamlampkęiwychyliłamsięzwąskiego
okienkaosadzonegowgrubymkamiennymmurze.
Przytrzymałamobluzowanąokiennicęispojrzałamwdół,
wstronęmiasta.Mgła,którabiałymibałwanamiwznosiła
sięposzczytycylejskichskał,przerażałaiprzyciągała.
Gdzieśtam,podnią,henwdolespałaCilia[9]zciasnymi
uliczkami,stromymidachami,kramami,dzwonami,
ko​ścio​łamiiludźmi.
Czekałamnanią.Niesłyszałamjejdworzan,głosu
nikroków.Alepoprawdziewesołygwarwypełniałzamek
izagłuszałwszystkiedźwiękizpodwórcaidrogi.
Drgnęłam,gdyusłyszałamskrzypieniestarych,
drewnianychdrzwi,którewrazzgościemwpuściły
nachwilęjazgotzwielkiejsali.Czyżby?!Odwróciłamsię
zna​dzieją.
DokomnatywsunęłasięElizabeta.Zgarbiłamsię
za​wie​dziona.
Nieśpisz,An​dlein?za​py​tałaku​zynka.
Nie.
Uciekłaśzsalizbytszybko!Terazdopieroprawdziwe
popisypodziwiaćmożna!AirosłychPolakówzłote
włosy!za​wo​łałaEli​za​beta.
Mał​żo​neknacie​bienieczeka?
Nieee...Niedbalemachnęłaręką.Pijanyśpi
wojcowejsalirazemzinnymidruhami.Zwamiostanę.
Będziejakkiedyś!Zachichotałaitrąciłaspódnicą
zszerokichklinówglinianydzbanuszekzzapasemłoju
dolam​pek.