Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
1.
Pierwszegodniategoniezwykłegomiesiącamieszkałem
jeszczewKrakowie.Odkąddwadzieścialattemu
wyjechałemzdomuiszumniemówiącwszedłem
wdorosłość,nieznalazłemdlasiebieodpowiedniego
miej​sca.Kra​kówmę​czyłmnieiwy​pra​szał.
Pracowałemwszkole,uprawiałemsportipróbowałem
żyćzMałgorzatąkobietąojasnychwłosach,
niebieskichoczachiszerokichplecach.Pracawychodziła
midobrze,sportbardzodobrze,ażyciezGośkąmiewało
wzloty,zpo​zy​cjiktó​rychła​twiejdo​strze​ga​łemjegowady.
Byłemskromny,zdyscyplinowanyirozsądny.
Doprawdytrudnowyobrazićsobiezwyklejszego
czło​wieka.
*
Mieszkałemsam,awchwilachmęczącejsamotności
leżałemnarównozaścielonymłóżku.Gładziłempościel
ipodziwiałemksiążkiustawionenapółce.Zastanawiałem
się,czystojąwewła​ści​wympo​rządku.
Czy
Zbrodniaikara
niewystajezanadtozszereguinie
burzykompozycji?Czynapewnojestnatylewysoka,
byznajdowaćsięmiędzy
Dżumą
a
Pro​ce​sem
?Amoże
ko​lej​nośćpo​winnabyćzu​peł​nieinna?
Wcześniejczypóźniejitakprzestawiałemksiążki
iukładałemjeodnowa.Atozewzględunarozmiar,
kolejnośćomawianiaichwszkolealbochronologię
powstania.Nieoułożenieprzecież,aoukładanie
chodziło.Układanie,którebyłodlamnienajważniejsze
iktó​remuniepo​tra​fi​łemsięoprzeć.
Opróczprzekładaniaksiążeksprzątałem,anastępnie
siedzącnałóżkuprzenosiłemwzrokzjednejsterty
porządkunadrugą.Wąchałemświeżouprasowane