Treść książki

Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Poprostu.Takmam.Odzawsze.
Uparłamsię,żemuszęsobienatychmiastodbićtego
wstrętnegodrinka.Stwierdziłam,żejeślipójdziemy
wstronęWoli,nabankcośznajdziemy.Zawszelubiłam
dalekiespacery,wprzeciwieństwiedotowarzyszącego
mimarudy,któryjeszczekilkagodzintemuzatrzymywał
facetazbronią.Podrodzenieznaleźliśmyżadnego
miejsca.Żadnego!Mimowszystkoszliśmycałyczas
przedsiebie.Policjantmarudził,ajasięwyzłośliwiałam
inaśmiewałam.
Panpolicjant,obrońcanarodupolskiego,taki
zmęczonypokilkukrokach?Rechotałam.
Niezmęczony,tylkonielubięchodzić,jaknie
muszę.
Aleterazmusisz,bojachcędrineczka!
Przecieżmoglibyśmypodjechać.
Alejalubięchodzić!
Wkońcu,kiedyzrondaRadosławadotarliśmy
narondoDaszyńskiego,zmarznięciipozbawieninadziei,
znaleźliśmyhotelzdrink-barem.Usiedliśmyprzystoliku
izamówiliśmyalkohol.
Rozmawialiśmyonaszejpracy.Policjantpokazywał
mizdjęciazmiejsczbrodniiprzestępstwnaterenie,
którymsięzajmujęwpracy,jazkoleiopowiadałammu,
jakwyglądatozmojejperspektywy.Zwróciłamuwagę
nato,jakbardzojestczujny.Kiedyktośzachowywałsię
zbytgłośnoalbogdypojawiałsięniespodziewanydźwięk,
policjantnatychmiastreagował.
Czasmijał,drinkwypity.Wieczórbyłudany,ajatak