Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
Córkasprawiaławrażeniebardzoszczęśliwej.
–No,zGłosem–odpowiedziałalekkopoirytowanymtonem
Kornelia.
–ZjakimGłosem?–zagadnęłamama.
–Bo…–zaczęładziewczynka,siadającnafoteluobokmamy.
–ByłumnieGłosipowiedział,żepomożemiwsytuacjach,kiedy
będąobcyludzie–rzekłazadowolona.
–Ale…Alejak?–spytałamama,jąkającsię.
–JakiGłos?–dociekałtato.
–Bowiecie,żemamjużsześćlat,prawda?–oświadczyła
dumnieKornelia,patrzącnarodziców.–Iwiecie,żeczasami
bywałamzła,nie?–zapytała.
–Tak–odpowiedzielizgodnierodzice,przypominającsobie
różneatakizłościukochanejcóreczki.
–No!–przytaknęłaKornelia.–Ibyłotakdlatego,boGłoschciał
wyjść,ajamutakązłościąniepozwalałamionsiębał,ateraz
–mówiłajednymtchemdziewczynka–jużzawszebędziezemną.
–Pokazałanamalutkie,czerwonepudełeczko.–Itusiębędzie
chował,ajabędęodzywałasiędoinnych,bozawszebędęmiała
topudełeczkoprzysobie.–Korneliawyrzucałazsiebiesłowa.Już
dawnoniebyłatakradosna!
Rodzicepatrzylizdumieninacórkę.Nierozumieliniczego.Nie
wiedzieli,ocochodzi.Aleniemieliochotysięnadtym
zastanawiać.Ichukochanacóreczkabyłaradosna,pogodna,
szczęśliwa.
Nawetjeżelitotylkojejwyobraźnia–pomyślałamama–tonie
mamzamiarujejtegozabierać.Tejnadziei,żewkońculossię
odmieniiwreszciezacznierozmawiać.Wiem,żetozpowodulęku
nieodzywasiędoobcych.Mamjednaknadziejęnazmianę.–Ztą
myśląwstałazfotelaiuściskałaswojącóreczkę.
–Super!–powiedziaładoKornelii.–Wreszciepozbędzieszsię
problemu.Aniemówiłam?Anieobiecałam?–dodała,mrugając
okiem.
Niewiem,oczymonamówi,aleniejesttodlamnieważne!
Jeżelitopomoże…–westchnęłamama.
OdtegoczasuKorneliaprzedwyjściemzdomuzawszedbała
oto,byzabieraćzesobąmałe,czerwonepudełeczko,któretrzymała
wręku,chowaładokieszonkispodnilubdotorebeczki.
Dziewczynkaodtejporystarałasięrozmawiaćzobcymi.Nie