Treść książki
Przejdź do opcji czytnikaPrzejdź do nawigacjiPrzejdź do informacjiPrzejdź do stopki
bardzotegoetapuwswoimżyciu,kiedytozogromną
nadziejąwchodzisięwdorosłość.Jajużzdążyłem
zatęsknićzabeztroskimszkolnymczasem.
Zwróciłemwzroknaekranprzedsobąipróbowałem
skupićsięnawyświetlanymfilmie.Niezbyt
mitowychodziło.Przezcałąpodróżłapałemsięnatym,
żezerkamnaprzepięknądziewczynęsiedzącąprzymoim
boku.
Gdywkońcustatekzaczynałdopływaćdoportu,
zwróciłemsiędoKaroliny:
–Zejdźmyjużpodpokład.Chciałbym,żebyśmyszybko
dotarlidosamochodu,inaczejciężkobędziewyjechać.
Kiwnęłagłowąiwstała.Wypuściłemjąiczekając,
ażzabierzeswojerzeczy,oparłemsięrękąofotelprzed
śliczną,rudowłosądziewczyną.Poczułemnasobiejej
spojrzenieioblizałemdolnąwargę,niewiedząc,czytak
naprawdęchcęodwrócićnaniąswójwzrok.Toprzecież
miałabyćtylkoniewinnawymianaspojrzeń,ajednakcoś
przezkilkachwilpróbowałomniezablokować.Ciekawość
jednakwzięłagórę.Powoliokręciłemgłowęipoczułem
ściskwżołądku.Nigdyniewidziałemtakzielonychoczu.
Mójoddechsiępogłębił,gdyprzezchwilęsięsobie
przypatrywaliśmy.Onabyła…zjawiskowa.Mrugnęłakilka
razyiniewytrzymałanapięciapomiędzynami.Speszyła
sięiwróciładoczytania,aprzynajmniejudawała,
żetorobi.Miałemzaledwiekilkasekund,byprzypatrzeć
sięrumieńcomnajejpoliczkach,zaktórezapewnebyłem
odpowiedzialny.
–Idziemy?–Karolinaruszyłapomiędzyfotelami
dowyjścia,ajaoderwałemsięodfotelaipoczułemżal,